25 sierpnia 2015

Rozdział 23

Rozdział 23

"Podobno jak o kimś śnimy, to ten ktoś o nas... Myśli..."



*****

Siedziałam na krawędzi łóżka, zastanawiając się co dalej... Jednak nikt nie potrafił mi wskazać na to pytanie dobrej odpowiedzi. Każda była równie trafna, co wręcz błędna, a przeciwna z moim przekonaniem. Byłam pewna, że nigdy jednak nie przeżyłam tyle co teraz. Teraz w mojej głowie kłębiło się wiele myśli, zarówno dobrych, złych, poważnych, śmiesznych... Opadłam z bezsilności i zwinęłam się w kłębek. Miałam dość. Kiedy próbowałam zasnąć, kiedy zamykałam oczy, widziałam ich twarze... Ich obu. W oku zakręciła mi się łza. Jedna, mała, błyszcząca łezka, która spłynęła po policzku i bezdźwięcznie wtopiła się w głąb satynowej pościeli, robiąc mokrą plamę. Zaraz za nią pognała kolejna i jeszcze jedna i następna. Ścigały się która jako pierwsza dotknie okrycia. Sięgnęłam po omacku ręką poduszkę. Kwadratową z falbanką dookoła. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi...
- Proszę... - wycedziłam przez zęby i przetarłam ręką oczy.
Drzwi uchyliły się, a za nimi stanęła Lena.
- Hej... Kochana, nie śpisz jeszcze? - zapytała mnie. Głupio się czułam siedząc sama, zamknięta w pokoju. Akurat wybiła północ.
- Nie... - uśmiechnęłam się nieznacznie, wstałam i przytuliłam ją. - Wszystkiego najlepszego... Żebyś zawsze miała uśmiech na twarzy, żebyś miała dobrą, a nie wkurzającą siostrę i tego jedynego.
- Dziękuję... - odpowiedziała zadowolona. - Ale siostrę już mam... - zaczęłyśmy się śmiać.
Ramię w ramię poszłyśmy do salonu, gdzie na ekranie jej komórki wyświetlił się właśnie numer Andersa.
Chciałam żeby miała niespodziankę... Już Anders zadba o to drugie życzenie. Tego jestem pewna.

***

(Olek)
Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie!!!
Proszę, nie!!!
Nie odlatujcie beze mnie!
Pędziłem jak szalony, nie oglądając się za siebie i patrząc tylko na kobietę, która obchodziła ze swojego miejsca.
- Niech pani poczeka!!! Moment! - krzyczałem. Spojrzała na mnie, czyli zauważyła.
Dobiegłem.
- Dzień dobry, ja tutaj na samolot. - podałem jej karteczkę i szedłem przed siebie.
- Chwilą, chwila... - powiedziała ciągnąc mnie za kołnierz koszuli. Musiałem się cofnąć.
- Ale co pani robi? Ja na samolot...
- Samolot już odleciał... O właśnie teraz. - pokazała mi palcem jak samolot wznosi się w powietrze.
- Nie... To nie może być prawda... Niech mi pani powie, że to nie jest prawda?!
- A jednak, proszę pana. Następny samolot jest jutro, więc proszę zaczekać. Rozumiemy się? - spytała. Jej poważny ton głosu zaczął mnie przerażać.
Chwyciłem walizkę i podszedłem do plastikowych krzesełek. Moja komórka dostawała już na głowę od wibracji. Piotrek...
- Halo? - było późno. Ale to Piotrek... Po nim można się wszystkiego spodziewać.
- Witamy, witamy! - usłyszałem Maćka. No super...
- Mamy nadzieję, że nie przerwaliśmy ci nocy... No wiesz... - tak, wiem Piotrusiu...
- Nie, nie przerwaliście. Jestem na lotnisku. Ale nie wiem, gdzie... Czekam na kolejny samolot, który będzie rano.
- Łe... Ale prezenty wręczysz, jak dolecisz mam nadzieję? - usłyszałem Ewę.
- Oczywiście. Inaczej bym nie mógł... A co jest w środku?
- Niespodzianka. Mam nadzieję, że z tej jednej i ty się ucieszysz. - miałem wrażenie, że Ewa się uśmiecha, a reszta wybuchnęła gromkim śmiechem. Zacząłem się bać... Co oni mogli tam wsadzić?!
- A wy, czemu jeszcze nie śpicie?
- Wiwiana powiedziała, że dzisiaj robimy sobie zieloną noc... - Janek zaśmiał się cicho.
- Wuju! Wuju!
Mała Wiwianka...
- Tak, kochana?
- Pozdrów ode mnie ciocię Kingę! - jej słodziutki głosik... Już się za nimi stęskniłem...
- Oczywiście, mała. - powiedziałem i zamieniłem jeszcze parę zdań z Kamilem, a potem sam na sam z Maćkiem. Kot powiedział, że Łukasz dostał jakieś pismo... Ale to dokładnie mi powie jak wrócę...
Rozłączyłem się, po długiej rozmowie...

Lena ma jutro urodziny... Trzeba zadzwonić...
Dookoła mnie było mało ludzi, prawie wcale. Przejrzałem kontakty w swojej komórce. Lena. Spojrzałem na godzinę, była druga w nocy. Na pewno nie odbierze... Zadzwonię rano...
Otworzyłem walizkę i włożyłem dwa pudełka do środka. Miałem być tam już dzisiaj, a może nie będzie mnie tam jutro... Postanowiłem o tym nie myśleć. Nie teraz. Położyłem torbę na krzesło i oparłem na niej głowę. Do jutra dużo czasu... A do odlotu samolotu osiem godzin... Przecież zdążę!
Zamknąłem oczy i ujrzałem twarz... Tą rozpromienioną twarzyczkę...

***

(Anders)
- Hej, kochana moja. - powiedziałem, kiedy tylko usłyszałem ten jej piękny głos.
- Czemu dzwonisz tak późno? - zapytała jakby zaspana. Z daleka słyszałem jednak śmiech Kingi. Przede mną nic się nie ukryje.
- Wszystkiego najlepszego. - uśmiechnąłem się. W dłoni trzymałem małe pudełeczko z niespodzianką w środku. - Wiem, że już późno, ale... Jakby teraz twój tata zastał mnie pod waszymi drzwiami, to chyba stwierdził by że ja jakiś nienormalny jestem.
- Nie jesteś. Dziękuję. - cmoknęła.
Otworzyłem pudełko, a w środku znajdowała się mała, błyszcząca rzecz. Od razu chciałem zobaczyć minę Leny... No i czy się zgodzi...
- No to rozumiem, że widzimy się jutro? - zapytałem.
- Tak, od razu pod skocznią. - powiedziała. Mogłem wyczuć, że uśmiechnęła się.
- Będę czekał.
- To czekaj...
Pogadaliśmy jeszcze momencik i rozłączyła się. Rzuciłem komórkę na pościel, kiedy do pokoju wszedł Sjoeen.
- Eee...
- Mówiłem Ci, że nie chcę cię tu widzieć! No już! Wynocha! - podszedłem do niego i zacząłem odtrącać rękoma. - Zaraz do ciebie przyjdę.
Phillip wzruszył ramionami i grzecznie zamknął za sobą drzwi. Uff... Zależy mi na tym, żeby nikt nie znał moich zamiarów wcześniej... No w sumie to wie tylko Kinga, ale ona się nie wygada. Ona taka nie jest.
Zamknąłem pudełeczko i odłożyłem na komodę, obok wazonu w którym stały czerwone róże.
Otworzyłem drzwi do salonu, a za nimi stali ci dwaj...
- A co ty tam kombinujesz, kochasiu? - zapytał podstępnie Phillip.
- A czemu cię to interesuje? - odpowiedziałem mu tym samym tonem.
Johann który stał obok o mało co nie wybuchł śmiechem.
- No bo tak... - cały czas mówił jednym, dziwnym głosem... To do niego nie podobne...
- A ja ci nie odpowiem... - ciągnąłem dalej.
- Chcesz się oświadczyć? - zapytał Forfang. Kiedy ja prowadziłem dość dziwną wymianę zdań z kolegą, ten jak gdyby nigdy nic, zajrzał do mojego pokoju!
- Johann! Wymocha mi stamtąd!
- Okey... - uniósł ręce nad głowę i wyszedł z pokoju.
- Ja idę spać... Jutro wielki dzień, muszę być przytomny, a wy macie też już się położyć! - mówiłem spokojnie wchodząc do pokoju.
- A jak już uśniemy, to mamy się obudzić rano, czy może za parę dni, a może wcale? - zapytał Sjoeen.
- Jutro rano! - przekręciłem klucz w zamku i opadłem z sił na łóżko.
Jutro jest wielki dzień...

***

(Johann)
Powiedzieć, czy nie powiedzieć...?
"Oto jest pytanie!"
Szkoda, że wielcy filozofowie, nie mogliby znaleźć za mnie tej odpowiedzi... Jakoś oni nigdy nie mieli takich problemów. Anders poszedł spać, no nie dziwie się mu, jutro ciężki dzień. Ja chyba też powinienem. Posiedziałem jeszcze chwilę z Phillipem i obejrzeliśmy jakiś film i poszedłem spać. Zamykając oczy, ujrzałem ją, uśmiechniętą... Smutno mi się zrobiło... Postanowiłem, że jutro jej powiem. Jutro.

***

(Lena)
Wstałam wyspana i wypoczęta, jak nigdy wcześniej. Uśmiechnęłam się sama do siebie podnosząc się z poduszki i siadając po turecku. Sprawdziłam która godzina, była ósma. Przeciągnęłam się i ziewnęłam. Pora wstawać.
Przetarłam oczy i zsunęłam nogi na zimną podłogę, podeszłam do szafy z której wyciągnęłam swój ulubiony komplet, jakim była moja ulubiona niebieska bluzka i czarne jeansy. Następnym przystankiem na mojej drodze była łazienka. Kiedy wszytko już było, jak powinno, włożyłam na nogi włochate kapcie i ruszyłam po schodach na górę. Myślałam, że zastanę siostrę w łóżku, jednak ona stała już przy kuchence smażąc naleśniki. Ten cudny zapach roznosił się po całym piętrze, jednak nie zszedł jeszcze niżej. Pewnie wchodząc do naszego domu, nikt nie wie o co chodzi. No fakt. Sama nie mogłam się połapać, a trochę już tutaj jestem. No więc tak...
Parter. Tam mieszka kochany ojciec. Tam ma swój mały "gabinecik", pokoik, salonik, łazienkę i coś w stylu kuchni... Całe pięterko jego.
Wchodząc po schodach...
Pierwsze piętro. Całe moje! A układ reszty bardzo podobny jak u taty.
No i drugie piętro. Tam jest królestwo Kingi. Ojciec chyba jeszcze nigdy nie był tam u góry... No w sumie, to mu się nie dziwię, bo trochę tych schodów na górę jest. Ale takie mieszkanie mi się podoba.
No więc to opis taki w skrócie.
- Z wiśniami, czy z serem? - zapytała siostrzyczka, odwracając się w moją stronę.
- Z tym i z tym. - uśmiechnęłam się. Chyba przewidziała taką odpowiedź.
Zdjęła cienki placek na talerz i nakładła trochę twarożka. Zwinęła go w rulonik, na wierzchu polała lekko konfiturą z wiśni. To samo zrobiła z drugim i trzecim. Obok położyła parę wisienek i zrobiła cienką smugę z czerwonej konfitury, wyjęła z szafki cukier puder i posypała nim lekko naleśniki i talerz. Podeszła do okna i zerwała mały listek mięty. Położyła go na sam środek. Wzięła talerz w obie ręce i położyła przede mną na stole.
- Wiesz, jak cię kocham? - zapytałam uśmiechając się.
- Wcinaj. Żebyś mi tam nie zemdlała, jak Andi wygra. - pogroziła palcem i zabrała się za smażenie naleśników dla taty.
Nie wiedziałam jak mam się do tego zabrać. Ten talerz był taki piękny, że aż żal było mi go dotykać, a co dopiero zjeść całą jego zawartość.
- W jedną rękę nóż, w drugą widelec i jedziemy... - powiedziała. Kiedy zauważyła, że nie mogę się zebrać.
- Dziękuję za radę. - posłałam jej ciepły uśmiech. Zatopiłam nóż w naleśniku. - Pyszne.
Kąciki jej ust uniosły się ku górze.

Po pysznym śniadaniu, razem z tatą pojechaliśmy pod skocznie. Dzisiaj miały odbyć się mistrzostwa Norwegii. Kiedy tylko wyszłam z samochodu, Fannis dobiegł do mnie i przytulił. Poczułam się naprawdę wyjątkowa... Spojrzałam w stronę siostry... Była smutna... Ale starała się tego nie dać po sobie poznać.
W mojej kieszeni co chwilę wibrowała komórka. Ciągle przychodziły urodzinowe życzenia. Było mi strasznie miło czytając krótkie wierszyki, czy po prostu "wszystkiego najlepszego". To mi wystarczyło. Niektórzy dzwonili. Tak jak na przykład Olek, czy inni Polacy. Cieszyłam się jak dziecko.

Zostało ostatnich pięciu zawodników do końca drugiej serii. Aż w końcu ostatnia trójka.
Phillip. Prowadzi. Podszedł do nas i cieszył się, że stanie na podium. Stanął obok mnie i razem z nami oglądał poczynania swoich przeciwników. Skakał Johann. Na twarzy Kingi zaczął malować się dziwny wyraz.
- Byś się wstydził, wiesz? - takimi słowami, Phillip przywitał Johanna. - Już ja się z tobą dzisiaj policzę!!! - zaczął tarmosić go za włosy.
- Oj, to specjalnie było. - Forfang zaśmiał się i stanął obok Kingi.
Uśmiechnęli się ukradkiem do siebie i wymienili tylko ciche "cześć".
Ale teraz nic innego nie miało dla mnie większego znaczenia. Stałam skupiona, zacisnęłam dłonie w pięści. Trzymałam kciuki. Za niego. Za Andiego.
Nawet nie zauważyłam, kiedy był już ją dole, to wszystko stało się tak szybko. Skoczył... I wygrał. Nie zdążył jeszcze odpiąć nart, a ja ruszyłam przed siebie, przeskakując barierki i rzuciłam mu się na szyję.
- Mój bohaterze... - szepnęłam nu do ucha.

Rozpoczynała się dekoracja. Z głośników, słychać było kolejne nazwiska zawodników, którzy stawali na coraz wyższym to stopniu podium. I Sjoeen,  który dostał wielkie owacje i Forfang, przy którym wrzawa na trybunach była równie ogromna... A na końcu Fanemmel, który skocznym krokiem pomaszerował przed siebie na najwyższy stopień.
Zawodnicy dostali dyplomy, małe puchary, kwiaty... Dużo by wymieniać. Łza pojawiła się w moim oku. Ale była to łza szczęścia.
Nagle zobaczyłam, że Fannemel mnie woła. Podejść do niego? Poczułam, jak Kinga kładzie mi rękę na plecach i wzrokiem mówi żebym poszła. Ale mówiąc szczerze trochę się bałam... Tyle było tam kamerzystów, fotografów, dziennikarzy... Ale poszłam...
Szłam niezbyt szybko, ale zdecydowanym krokiem. Kiedy znalazłam się tuż pod "pudłem", na którym stali dzisiejszy zwycięzcy, Anders zostawił swoje narty i nagrody i skoczył na ziemię. Znaleźliśmy się blisko siebie. Fannemel popatrzył mi prosto w oczy. Jego barwne tęczówki błyszczały. Nie obchodziło mnie w tym momencie, że jest tylu kibiców na skoczni, a gwar jest strasznie głośny. Teraz liczył się tylko on. Patrzyliśmy na siebie dłuższą chwilę, kiedy on nagle jedną ręką sięgnął do kieszeni bluzy, którą miał na sobie. Złapał tą rzecz w obie ręce i uklęknął. Wyciągnął dłonie w moją stronę, na jednej trzymał pudełeczko, drugą je otworzył. Nagle informacje zaczęły do mnie dopływać w zwolnionym tempie.
- Kochana... Wyjdziesz za mnie? - to pytanie wypowiedział z czułością. Nagle poczułam jak mnie zamurowało. Przygryzłam dolną wargę. Tak, czy nie? Co odpowiedzieć?
Widziałam, jak się niecierpliwi. Czułam jak wszyscy na mnie patrzą, oczekują odpowiedzi. Dookoła zrobiła się taka cisza, że słyszałam bicie swojego serca. O ile to było moje...
- Anders...

***

Hej, hej :)
23 już za nami... Ciekawa jestem co o niej sądzicie :)
Dużo zamieszania z nią było, bo wczoraj się skasowała... Ale jest już, napisana od nowa ;)
Ja może nie będę nic o niej mówić... ;)
No więc, postanowione jest, że rozdziałów będzie 30 + epilog...
Mam nadzieję, że taki układ jest w miarę dobry :)
Prolog na następny blog ukaże się prawdopodobnie z 25, albo 26 rozdziałem... :)

No, to chyba tyle... ;)
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego dnia :*

KOMENTUJESZ... = MOTYWUJESZ... ❤

12 komentarzy:

  1. Kochana moja..
    rozdział cudowny, jak każdy poprzedni z resztą :)
    Biedny Olek.. jak mi szkoda tego chłopaka! Tak gnał i co? Spóźnił się jednak na ten samolot.. taki pech tylko w ważnych sprawach.
    I końcówka.. jeju, ja mam nadzieję, że Lena powie tak. Innej opcji nie widzę i nie chcę zobaczyć, rozumiemy się? :D
    Fajnie, że jednak będzie troszkę więcej rozdziałów.. liczę na to, że wszystko zakończy się szczęśliwie dla naszych bohaterów :)
    No i nie mogę się również doczekać nowego opowiadania.
    Buziaki i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Już jestem i przepraszam za brak komentarza pod ostatnim postem, ale ostatnio nie mam za dużo czasu.
    Rozdział cudowny!
    Jestem ciekawa czy Lena się zgodzi, bo to trochę szybkie oświadczyny. Ale skoro się kochają to na co czekać ?
    Czekam na kolejny i weny życzę.
    Pozdrawiam i przepraszam za krótki komentarz, ale mam dużo zaległości, które chcę dzisiaj nadrobić.
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Już jestem!!!
    Rozdział jak zwykle świetny kochana.
    Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
    Czy Lena powie tak? Oto jest pytanie :) Normalnie rozkmina jak u Szekspira.
    Pozdrawiam bardzo gorąco.
    Evelina.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam! :*
    Zacznę od tego, że naprawdę Cię podziwiam ;D Naprawdę szybko pojawiają się u Ciebie nowe rozdziały do tego zawsze każdy blog komentujesz na czas! szacun!<3
    Kolejna sprawa to, że mam wrażenie, że z każdym nowym rozdziałem się rozwijasz ;) Może to dziwne brzmi ale nadrabiam cały blog stosunkowo niedawno i pamiętam pierwszy rozdział i widzę ten i to jest zupełnie inne pisanie ;) Znaczenie dojrzalsze, precyzyjniejsze i bardziej przemyślane ;)
    No i przechodzę to rozdziału ;) haha Olek to w tym opowiadaniu taka trochę postać tragiczna ;p Ciągle ma pecha i wszyscy się z niego śmieją xd Biedactwo ;p
    Bardzo zdziwiła mnie reakcja Leny... Byłam pewna, że zgodzi się od razu, a tu... jednak chwila zwątpienia. Szczerze to nie jestem już taka pewna jej zgody... Może to dla niej za wcześnie? W końcu jeśli dobrze liczę to skończyła 17 lat...
    Swoją drogą to myślałam, że Kinga i Lena są bliźniaczkami xd W końcu chodziły do jednej klasy... A tu widać nie xd
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! ;)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem :)
    Kochana, cudowny rozdział!
    Jestem bardzo niecierpliwa i czekam na to co powie Lena, jak mogłaś przerwać w takim momencie?
    Olek tak pędził do Kingi, a skończyło się na tym, że samolot odleciał. Jak zawsze coś musiało pójść nie tak. Swoją drogę ciekawe, co to za prezenty :)
    Jest jeszcze ktoś, kto niesamowicie mnie nurtuję, a mianowicie Johann.
    Dobra decyzja napisania 30! W końcu będę mogła dłużej odwlekać rozstanie z tym cudownym opowiadaniem.
    Czekam oczywiście na kolejny!
    Weny i buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Już jestem :)
    No, kochana, opcja 30 + epilog, bardzo mi się podoba ^^ I wiesz, co ci powiem? Że skoro z każdym kolejnym rozdziałem mam wrażenie, że nam się coraz bardziej rozkręcasz, piszesz trochę inaczej niż na samym początku, to ja już nie mogę doczekać się nowej historii! :D
    Jak mogłaś skończyć w takim momencie? No wiesz co... nieładnie ;) Ale mam nadzieję, że Lena powie "tak". Ba, innej opcji wydarzeń nie przyjmuję w ogóle do wiadomości :)
    Czekam na kolejny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj. ;*
    No, no. :D Mamy szczęście, że tak często raczysz nas swoją cudowną twórczością, a i że postanowiłaś pisać do 30. rozdziału. Bardzo mnie to cieszy! ;D
    Ależ w momencie iście nieodpowiednim urwałaś! Zastanawia mnie odpowiedź naszej Lenki. Hm, bo w zasadzie nie można być pewnym wszystkiego, prawda? To jest opowiadanie, Ty tutaj rządzisz. ;* I zastanawia mnie, co ciekawego wymyślisz. ;*
    Ech, Olek ma szczęście. Samolot uciekł. -.- Nie ma chyba nic bardziej irytującego. ;p A tak się chłopaczyna śpieszył. Czy zawsze coś musi pójść nie tak? ;/
    Czekam niecierpliwie na nexta! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem, nadrabiam dopóki czas mam. Rozdział świetny. Te oświadczyny takie cudowne. No i biedny Olek. Musi tyle godzin na lotnisku spędzić. Mam nadzieję, że się w końcu tego samolotu doczeka. Oby był jak najszybciej. Zastanawia mnie tylko, który z tej dwójki będzie tym jedynym dla Kingi. Kibicuję obydwu, ale chyba jednak Norweg.
    Cieszę się, że rozdziałów będzie 30. Się jeszcze naczytam :) Ogromnie jestem ciekawa co dalej. Pozdrawiam i dobranoc :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O mój Boże! :o
    No Lena, musisz powiedzieć "tak"!! Ona powie "tak", prawda? No powiedz, że tak! :D
    Andi pięknie sobie to wymyślił. Lena na bank była mega zaskoczona. W sumie wszyscy są. Rzadko kto spodziewa się oświadczyn, a zwłaszcza w takim miejscu o takim czasie. Nasza bohaterka na pewno się bardzo zdenerwowała, wszystkie oczy skierowały się na nich, nastała cisza itd... :) No jesteś normalnie jak POLSAT! :P
    Co do Olka? Jak zawsze mała sierotka... :p
    Widzę, że między Kingą, a Johannem skrzy... no, nic dziwnego.
    Czekam na kolejny! :*
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow, super opowiadanie, naprawdę mi się podoba to, jak piszesz :)


    w wolnym czasie zapraszam tutaj - http://colorfull-effy-world.blogspot.com/p/terazniejszosc_7.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział. Fajnie napisany. Uwielbiam czytać tak dobre rozdziały :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeju :*
    Cudo :*
    Przepraszam Cię za tak krótki komentarz ale nie wyrabiam dziś ;(
    Nastepnym razem napisze trochę więcej ;)
    Pozdrowionka i weny :*
    Gabi

    OdpowiedzUsuń

Z góry dziękuję za wszystkie komentarze! :)