21 sierpnia 2015

Rozdział 22

Rozdział 22

"Tylko Tobie chcę powierzyć to... Wszystko to co mam..."



*****

- Kinga?! Co ty tutaj robisz? - jej twarz wyrażała pełne zdziwienie... Jakby zobaczyła ducha.
- Siedzę... Przyszłam do Johanna... A ty co tutaj robisz? Dawno się nie widziałyśmy... - no fakt. Nie widziałam się z Polą od czasu, kiedy wylądowałam w szpitalu. Wtedy praktycznie nasz kontakt się urwał. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym szpitalnym łóżku...
- No... Ja...
- Wy się znacie?! - Johann nie pozwolił jej dokończyć. Nawet nie zauważyłam, kiedy wyszedł z mieszkania. Zamknął za sobą drzwi i stał teraz z rozdzawioną buzią.
- Tak. Pola to moja przyjaciółka ze szkoły. - odpowiedziałam mu.
- Kinga... Zadzwonię dzisiaj, spotkamy się jednego dnia i sobie pogadamy... Okey? Teraz nie mam za bardzo ochoty stać koło tego... Tam... - zmierzyła Norwega wzrokiem od stóp do głów. Pokiwałam tylko głową i po chwili zostałam już sam na sam ze skoczkiem.
- O co tu chodzi? - zapytałam Johanna. Coś mi tu nie pasowało... Miał dziewczynę?
- No o nic... - próbował się tłumaczyć, ale jednak na próżno... Nie wiedział co ma powiedzieć.
- Jak to o nic? Johann! To twoja dziewczyna? - chciałam się wszystkiego dowiedzieć. Nie chcę żeby miał przede mną jakieś tajemnice...
- Nie... Zerwałem z nią...
- Ale była to twoja dziewczyna? - dopytywałam. Niech w końcu powie.
- Tak, ale... Kinga... Nic mnie z nią nie łączyło. - podszedł do mnie, chwycił moją rękę.
- Nic? Nic? To w takim razie o co chodzi? - spytałam znowu, chcąc usłyszeć ostateczne wyjaśnienia.
- No dobra... Powiem Ci... - usiadł na małym stopniu obok drzwi i patrzył w ziemię. - Moi i jej rodzice poznali się... No przez przypadek, można by tak powiedzieć... Marzeniem rodziców Poli było, aby miała jakiegoś fajnego chłopaka, ale to chyba powinnaś wiedzieć. - zwrócił się do mnie. Tak... Ciekawe skąd miałam wiedzieć, jak nie gadałam z nią jakieś dwa i pół roku... A jej rodzice byli zawsze przeciwni wszystkiemu. - Przez to moi rodzice stwierdzili, że ja bym się nadawał... No i potem... Stało się jak się stało. Cieszę się, że w końcu mam od niej spokój... Nigdy nic do niej nie czułem, to był po prostu mus. Nigdy razem nie chodziliśmy, nigdy nie gadaliśmy inaczej jak krzykiem. A o czułościach nawet nie wspomnę! To była katastrofa...
Spojrzał mi głęboko w oczy. Te ciemne tęczówki wyrażały niechęć do otaczającego świata.
- I poznałem Ciebie...
Podszedł do mnie i chwycił za ręce. Jego twarz znalazła się nagle niebezpiecznie blisko mojej. Przełknęłam ciężko ślinę, która nie chciała przecisnąć się przez ściśnięte gardło. Nie mogłam odkleić wzroku od jego ciemnych oczu. Działały na mnie jak magnes... Musnął lekko moje usta. Odwróciłam głowę, nie tracąc jednak kontaktu z jego magicznym wzrokiem.
- Przepraszam... - powiedział odsuwajac się ode mnie. - Przecież tobie na mnie nie zależy...
Odwrócił się puszczając moje dłonie i wszedł po stopniu do drzwi.
- Johann... Poczekaj... - powiedziałam zanim zdążył dotknąć klamki. Przymknęłam oczy i spojrzałam na niego.
- Na co? - odwrócił się.
- Zostań... Proszę... - jakaś część mnie, nie pozwalała mu odejść. Nie umiałam patrzeć jak odchodzi. Chciałam żeby został.
- Ale dlaczego? - zapytał.
- Johann... Proszę cię... Zależy mi na tobie.
- Nie... Nadal za mało... - dotknął klamki.
- Johann... - zacisnęłam usta. Co robić? "Johann, nie odchodź..." - Pocałuj mnie...

***

(Lena)
- Tato... Chcesz żebym była szczęśliwa? - zapytałam po raz kolejny.
- No tak córeczko...
- No to proszę... Dlaczego nie chcesz się zgodzić? Czemu? Jakie znowu powody?!
Ojciec spojrzał na mnie. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji. Stały się matowe, pozbawione blasku.
- Dobrze... Zgodzę się. - powiedział w końcu. Odetchnęłam z ulgą. Czułam jak Fannemel mocnej ściska moją dłoń. - Ale... - no pewnie!!! Zawsze musi być jakieś "ale"...
- Zrobię wszystko. - zapewnił Anders, który odezwał się pierwszy raz od dłuższego czasu.
- W to nie wątpię kochany... - tatko spojrzał na niego. - Ale... Bądźcie szczęśliwi...
Wstał i podszedł do nas. Oplutł swoimi ramionami.
A ja byłam w końcu szczęśliwa.

***

(Olek)
- Piotrek! Zostaw to! - krzyknąłem na kolegę, który właśnie grzebał mi w torbie.
- Olek... Spoko... Sprawdzam tylko co spakowałeś, żeby siary nie było.
Ta... Zawsze on i "siara".
- No i co? Wszystko ci pasuje? - zapytałem go, opierając się o krzesło stojące tuż obok.
- No wiesz... A... Coś... No... No, rozumiesz? - ruszał brwiami i rękami, patrząc na mnie. Wyglądało to co najmniej dziwnie.
Przewróciłem oczami.
- To mój wyjazd, nie twój... - zaśmiałem się, nawet nie wiedząc dlaczego.
- Czekaj... - Piotrek wstał, podszedł do mojej szafy. Moja ręka nagle wylądowała na moim czole. Wyjął z niej coś, szkoda, że nie widziałem co... Poszedł do kuchni i zapakował w jakiś woreczek. Przyszedł z powrotem.
- A na ile ty tam jedziesz? - zapytał pakując woreczek do torby.
- Pięć dni... - odpowiedziałem.
- I cztery noce... Oj, chłopaku, ciekawy jestem jak spędzasz tam ten czas... - Maciek wchodzący do pokoju, uśmiechnął się do mnie.
- Będzie dobrze... O mnie się nie martwcie. Poradzę sobie. - zapiąłem torbę i postawiłem ją pod ścianą. Zabrałem jeszcze zegarek z szafki i bilet lotniczy.
Wysunąłem metalową rączkę od walizki i pociągnąłem ją za sobą.
- A dokąd on jedzie? - zapytał Piotrek. Słyszałem jak Maciek puka go po głowie.
Wszedłem do kuchni. Siedzieli tam Jasiek i Kamil z Ewą. Jasiek trzymał na rękach malutką Wiwianę, z którą zawsze uwielbiam się bawić. Chwyciłem jej malutką rączkę i po chwili miałem ją już w swoich ramionach. Była taka słodziutka. Postawiłem ją na ziemi. Parę dni temu nauczyłem ją chodzić... Nawet nie wiem jak, ale jakoś tak. Fajnie się patrzyło, jak mała przebiera tymi chudymi nóżkami, a one niosą ją tam, gdzie dusza zapragnie.
Podszedłem do Jaśka. Wyciągnąłem w jego kierunku rękę, ale ten wstał i przytulił mnie najmocniej, jak potrafił.
- E...? Janek...? Dusisz mnie... - powiedziałem po chwili. Jaś puścił mnie cofnął pół kroku w tył.
- Wybacz... - powiedział drapiąc się po głowie i uśmiechając delikatnie. Mrugnąłem do niego.
- Ino baw mi się tam dobrze! - pogroził mi palcem.
- Okey, okey... - zaśmiałem się.
Kamil i Ewa sami podeszli. Jako pierwsza wyściskała mnie Ewka.
- Uważaj na siebie...
- Już dobrze... - Kamil położył jej rękę na ramieniu i odciągnął swoją żonę, uśmiechając się do nas. Ewa podała mi dwa niewielkie, kwadratowe pudełka, przewiązane cienką, fioletową wstążką. Na samej górze obu pudeł znajdowała się duża kokarda, a obok nich karteczki z napisanymi imionami.
- Wiesz, co masz z tym zrobić... - uśmiechnęła się Ewa.
Kamil z bananem na twarzy podał mi tylko rękę i wyszliśmy przed dom. Stał tam mój samochód. Wsadziłem walizkę do bagażnika, zamknąłem i usadowiłem się na swoim miejscu.
Ruszając, pokiwałem wszystkim na pożegnanie. Nie będzie mnie tylko pięć dni, ale będzie mi ich brakować.
Oni, stojąc w równym rzędzie, odkiwali mi. Nawet malutka Wiwiana.

***

(Anders)
- Kinga? - siedziałem z Leną w przedpokoju i rozmawiałem. Nagle usłyszeliśmy jak ktoś wchodzi na korytarz.
- Tak...? - zapytała, zaglądając przez białe drzwi.
- Kiedy ściągają ci gips? - zapytała Lena. Spojrzała na szarawe usztywnienie.
- A który dzisiaj jest? - zapytała zamyślona...
Miałem wrażenie jakby była w zupełnie innym świecie. Wytłumaczenie na to mogło być jedno... Albo Johann jej o wszystkim powiedział, albo sama już wszystkiego się domyśliła.
- Dzisiaj piątek, trzynastego. - jakoś tak nagle mi się przypomniało.
- Serio? - zdziwiła się. - To dzisiaj...
Spojrzałem na Lenę.
- Pojadę z nią...
Pokiwała tylko głową.

Chwilę później siedzieliśmy już w samochodzie. Bardzo szybko dojechaliśmy do szpitala, samochody, które mijaliśmy po drodze można byłoby policzyć na palcach u jednej ręki. Wchodząc do środka, zauważyłem moich dobrych, znajomych. Z paroma zamieniłem kilka zdań, a Kinga poszła.
Nie minęło dużo czasu, kiedy wróciła.
- No łał... - powiedziałem tylko, kiedy spojrzałem na jej już chudą nogę... W ręku jednak trzymała jeszcze kulę.
- Idziemy, szwagier? - zapytała uśmiechnięta.
Nie odpowiedziałem nic, tylko poszedłem za nią do auta. Nagle przypomniało mi się, że mam jeszcze jechać do tej policjantki, zobaczyć kim jest ten gościu. Zjechałem w prawo z głównej drogi i zaparkowaliśmy przed komisariatem. Kinga popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Złapali go. - powiedziałem. Wiedziałem, że Lena jej opowiedziała wszystko.
- Naprawdę? - zapytała zdziwiona. - No to chodź... Idę z tobą. - wysiadła z samochodu i podpierając się kulą poszła przodem. Postanowiłem nie protestować.
Weszliśmy na teren budynku. Od razu przywitała nas policjantka.
- Proszę za mną.
Szliśmy ciemnym, wąskim korytarzem, oświetlanym małymi żarówkami. Na końcu korytarza znajdowały się duże drzwi, zamykane na klucz oraz parę innych zabezpieczeń. Kiedy je otworzyła, za nimi ukazała się cela. Wielkie, grube kraty. A w środku siedział mężczyzna.
Spojrzałem na Kinie. Jej dłonie, zaciśnięte w pięści i usta ściśnięte w wąską linię. Ja zacząłem się domyślać kto to jest. W tym momencie na pewno Kinga pożałowała, że ze mną poszła, a ja pożałowałem, że ją tu zabrałem...

***

- Córeczko... Przyszłaś po mnie? - zapytał staruch za kratkami.
- Nie odzywaj się do mnie! - krzyknęłam na niego. - Niszczysz mi życie! Co zrobiłeś?! Widzisz? Anders przez ciebie cierpiał! Czy ty jesteś normalny?! Bo coś mi się wydaje że nie...
Miałam go dosyć... Dobrze, że go złapali... I zamknęli.
Fannis chwycił mnie ręką za ramię, tym powstrzymując mnie przed kolejnym wybuchem.
Policjantka podeszła do mnie.
- To pani ojciec? - zapytała.
- Tak! - krzyknął ten za kratami.
- Nie odzywaj się! - krzyknęłam znowu.
Policjantka i Anders wyszli z pomieszczenia. Po chwili poszłam za nimi, nie chciałam już widzieć tej zakazanej gęby...
- To nie jest pani ojciec?
Anders wyręczył mnie, jeśli chodzi o wyjaśnienia. Kobieta zrozumiała od razu.
- To już wszystko? - zapytał Andi.
- Tak... Nie mamy już więcej pytań.
Czyli sprawa zamknięta...

W drodze powrotnej, znowu skręciliśmy w boczną drogę, tym razem jednak prowadzącą do jakiegoś małego miasteczka.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam.
- Zobaczysz... - Anders uśmiechnął się zmieniając bieg.
Wjechaliśmy w jakąś wąską uliczkę, a przed nami ukazał się mały budynek.
Spojrzałam pytająco na Fannisa, a ten tylko się uśmiechnął. Wszedł do środka jako pierwszy, za nim ja. Przed moimi oczami światło odbijające się od różnorakich kryształów, diamencików... To było piękne... Różnego rodzaju naszyjniki, bransoletki, wisiorki, kolczyki, pierścionki, ozdoby, leżały poukładane na szklanych półkach. W jednym rogu długiej lady na drewnianym taborecie, siedziała starsza kobieta. Na oko była w wieku około pięćdziesięciu lat. W jednej ręce trzymała mały mieniący się pierścionek i polerowała go dokładnie ściereczką. Kiedy tego już skończyła wstała, podeszła do szklanej szafki i odłożyła go na małą, miękką poduszeczkę, obszytą satyną. Małe cudeńko zatopiło się w głąb podłoża.
Zamknęła szafkę i spojrzała na nas niebieskimi oczami spod okularów.
- Witajcie moi kochani... - przywitała nas rozkładając ręce.
- Dzień dobry. - powiedzieliśmy z Andersem w tym samym momencie.
- Czego wam trzeba? - zapytała eksponując ręką szklany blat.
- Szukam jakiegoś pierścionka zaręczynowego... - odpowiedział jej Fannemel.
Pierścionka? Oj... Coś czuję, że ktoś się ucieszy...
- Dla tej pani? - kobieta spojrzała na mnie.
- O, nie nie nie... - pokręciłam głową. Skierowałam wzrok ja Andiego. Ratuj!
- To dla jej siostry. Ona będzie wybierać. - och dziękuję ci Anders, że mnie uratowałeś... Chwila... Co?!
Ja mam wybierać? Chyba nie mówisz serio!
- Mówię... - sprostował.
Jakby słyszał moje myśli... Albo... Jasnowidz jeden...
- Proszę kochaniutki. - staruszka wyłożył na blat kilka malutkich cudeniek.
Oboje zaczęliśmy je dokładnie oglądać. Oczywiście Anders wykorzystał mnie, żebym wszystkie przymierzyła. Ale w sumie mu się nie dziwię. Miałam upatrzone szczególne dwa, które wiem, że spodobały by się Lenie. Andi wskazał te same mówiąc że pomimo wszystko najbardziej mu się podobają.
Jeden był z malutkim diamentowym oczkiem na samym środku, dookoła którego prowadziła cienka złota obwódka.
Drugi był cały złoty, a naokoło błyszczały większe i mniejsze diamenciki tworzące razem niebywałą, cudowną całość.
Szkoda, że nie umiem dokladnie opisać ich wyglądu, ale oba były idealne.
Ostatecznie jednak Fannis stwierdził że ten pierwszy ładniej wygląda na serdecznym palcu.
No to okey... Anders zapłacił, a kobieta wzięła mnie do siebie, do kantorka.
- Kochaniutka... Jak ma na imię twój wybranek?
Wybranek? No i co ja mam jej teraz powiedzieć? Mam dwóch...? Nie... Martwi mnie jednak fakt z Johannem... Czuję do niego "coś", ale nie wiem czy to uczucie jest czymś tak dużym, jak uczucie do Olka... Dzisiaj... Ten pocałunek... Nie poczułam tego, co ostatnio, nie poczułam nic ponad to, co czułam, kiedy byłam z Aleksandrem.
Powiedz to co mówi Ci serce...
- Aleksander. - powiedziałam zdecydowana.
Kobieta odwróciła się i zajrzała do szuflady. Wyjęła z niej coś i zacisnęła rękę w pięść. Chwyciła mnie za nadgarstek i wyciągnęła moją dłoń do góry. Swoją pięść schowała w mojej otwartej ręce.
- Trzymaj. Daj mu to. - uśmiechnęła się i otwarła dłoń, a z niej wyleciało coś delikatnego. Spojrzałam na kobietę.
- Dziękuję...
Jej uśmiech się poszerzył.

***

(Johann)
Wpadłem do domu, patrząc jak odchodzi. Pocałunek z Kingą... Nie wiem... Nie wiem... Może to ze mną jest coś nie tak? Nie rozumiem.
Wtedy w kinie, nie miałem wątpliwości... Że ją kocham... Ale teraz? Nie wiem... Nie czułem "fajerwerków", które pojawiły się wcześniej...
I co teraz? Mam jej to powiedzieć?
Och, Johann... Ale ty głupi jesteś...
Popukałem się w czoło. To nie może być tak...

***

(Olek)
Samolot... Mieliśmy odlatywać dwie godziny temu... Nie dosyć, że nie możemy wylecieć (gadają coś o jakiejś usterce i szukają "jakiegoś nowego samolotu") to jeszcze jestem gdzieś... Sam nie wiem gdzie.
Musieliśmy lądować na jakimś pierwszym, lepszym lotnisku i nikt nie wie co dalej. Jak tak dalej pójdzie, to z moich "wakacji" nici. A miało być tak fajnie...
Podszedłem do automatu, żeby kupić sobie kawę, a z głośników popłynęła informacja, że nowy samolot będzie w stanie wylecieć dopiero za cztery godziny... Super... No normalnie lepiej być nie może...
Usiadłem na ławce, a obok mnie siedziała jakaś starsza kobieta. Posunęła się trochę, robiąc mi ciut więcej miejsca. W jednej ręce trzymałem swoją kawę, w drugiej dwa zgrabnie zapakowane pudełka. Na podłodze postawiłem swoją walizkę.
Ciekawi mnie co takiego jest w tych pudłach... Potrząsnąłem jednym pudełkiem, ale usłyszałem tylko... Jakby materiał... Uderzał o ścianki kartonu. No dobra... Dolecę, to się dowiem, co tam Ewa wykombinowała...
Zadzwoniłem do Kingi.
- No hej... Co robisz? - zapytałem, kiedy usłyszałem jej melodyjny i spokojny głos.
- Teraz jadę z Andersem do domu... Byliśmy na komisariacie... I w szpitalu. Zamknęli mojego "zastępczego"... - kiedy mi o tym mówiła, nagle przypomniało mi się co takiego działo się niecały rok temu... To już prawie rok... Jak ten czas szybko leci... A ja nie zrobiłem jeszcze kroku w dobrym kierunku. Jeszcze nie... Ale...
Porozmawialiśmy jakieś półtora godziny... Nagle z głośników poleciała informacja, że samolot wystartuje za niecałe dwadzieścia minut.
- Jej!!! Uratowany!!! - krzyknąłem podnosząc się z ławki. Wziąłem ozdobne pudełka i metalową rączkę i pobiegłem przed siebie. Poczułem jak po chwili ktoś łapie mnie za ramię.
- Ech... Proszę pana... W drugą stronę... - powiedział do mnie jakiś mężczyzna.
Nagle przed sobą zobaczyłem wyjście z lotniska.
- Ano tak... Dziękuję... Wie Pan... Te emocje... - trochę zawstydzony pobiegłem z powrotem.
Łał... Jako pierwszy... To żeś Oluś poszalał... Podałem kobiecie bilet.
- Proszę pana... Ale pan chyba nie leci do Japonii? - zapytała patrząc to raz na mnie to raz na kartę.
- Jak do Japonii??? - zapytałem zdziwiony.
- To jest samolot do Japonii...
Pokazałem jej na bilecie dokąd mam lecieć. Pokiwała głową.
- To tam... I radzę się spieszyć, bo odlatuje za pięć minut. A następny dopiero jutro rano.
Jutro rano?! To za dziesięć godzin!
Biegnij, Olek... Biegnij...

*****

22 za nami...
Zaczynam się zastanawiać, czy rozdziałów napisać 25, czy 30...
Piszcie co o tym myślicie :)

Czekam na Wasze opinie, które są dla mnie niezwykłą motywacją :)
Dziękuję za Waszą aktywność pod ostatnim rozdziałem. Nie wiedziałam, że aż tylu Was tutaj jest :) Dziękuję za słowa wsparcia, za to, że tu jesteście. To dla mnie naprawdę wiele znaczy. ❤

Dziękuję także wszystkim, którzy oddali głos w ankiecie :)
Prolog na nowym blogu pojawi się już niedługo, ale to jeszcze Was poinformuję :)
Jeszcze raz dziękuję...
Życzę Wam miłego dnia ;)

KOMENTUJESZ... = MOTYWUJESZ... ❤

14 komentarzy:

  1. Moim zdaniem powinnaś napisać, tyle rozdziałów, ile uważasz, choć pewnie każdy by wolał (tak jak ja) jeszcze długo czytać tą wspaniałą historię. Wracając do rozdziału. Tak Johann, pocałuj ją :D Od początku byłam za Johannem, no nie wiem, tak po prostu, dlatego jeśli będą razem, to podziękuję Ci na kolanach :D 'Sprawdzam tylko co spakowałeś, żeby siary nie było' Rozwaliłaś mnie. Przysięgam :'D Przepraszam, że tak krótko, ale muszę iść, bo mama mnie woła XD Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj. Powinnaś napisać więcej rozdziałow bo ta historia jest genialna i nie wiem co będę robić jak się skończy. Rozdział ten jest super. A i proszę o podanie linku do nowego bloga napewno będzie ciekawy jak ten :-)
    Pozdrwiam i do następnego xdd

    OdpowiedzUsuń
  3. No to tu mnie zaskoczyłaś. Nie przypuszczałam, że to będzie jej zastępczy.
    No i kurde, będą oświadczyny. Też mnie tym zaskoczyłaś. No to się Lena ucieszy. Oby Kinga dochowała tajemnicy.
    A to jak już o niej mowa, ciekawe kiedy się z Olkiem spotka. I co ma mu dać. I jak się spotkają.
    Również uważam, że powinnaś napisać tyle rozdziałów, ile ci wygodnie. Chociaż też wolałabym czytać jak najwięcej.
    Ja kończę, czekam na kolejny, pozdrawiam serdecznie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem :)
    Jedna zagadka nam się rozwiązała.. mianowicie dowiedzieliśmy się kim jest złapany mężczyzna. I chyba to jest z korzyścią dla wszystkich.
    Pozostaje jeszcze sporo sporo niewiadomych. Co jest w pudełkach Olka? Co Kinia ma dać Olkowi? I kiedy będą te cudowne oświadczyny? Kochana.. ja nie widzę wyjścia jak napisać 30.. a nawet więcej rozdziałów.
    Mam nadzieję, że Oluś zdąży na ten samolot i wkrótce nasi zakochańce się spotkają :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowości.
    skoki-z-miloscia-w-tle.blog.pl
    w-cieniu-gwiazd.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj. ;*
    OMG. To ten jest tym tajemniczym zatrzymanym mężczyzną? ;o
    Ale jak?! ;oo SZOK... Przynajmniej dla mnie...
    Na całe szczęście są też chwile szczęśliwe. Oświadczyny! Kurde, chciałabym już ten moment! Czekam na reakcję Leny. :D Ależ będzie miała niespodziankę. ^^ No chyba że prawie niespodziankę, bo jeśli Kinga nie zdoła utrzymać języka za zębami? :D hehe
    Hm, ile rozdziałów? Uważam, Kochaniutka, że to Twoja decyzja. Napisz tak, aby było pięknie (choć co ja gadam? Zawsze jest! ;*), bo tylko Ty wiesz, w jaki sposób pragniesz dopełnić tę historię. ;))
    Czekam na więcej! :D
    Buźka. ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Kinga jestem.
    Rozdział jak zwykle świetny. Co do ilości rozdziałów zrób ile chcesz tylko zrób Kinie i Olka bo inaczej... !!! 😠. Nie no ale tak na serio już... to rozdział cudny. Mam nadzieję że Kinga się nie wygada a Fanni oświadczy się Lenie.
    Przepraszam za tak chaotyczny komentarz.
    Pozdrawiam i czekam na następne cudo z zapartym tchem.
    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Już jestem :)
    Ja nie wiem, jak ty to robisz, ale z każdym rozdziałem intrygujesz mnie coraz bardziej. I jak dla mnie, ta historia mogłaby się nigdy nie kończyć ^^
    Powiem szczerze, że mam teraz niezły mętlik w głowie. Jest Olek, jest Johann... kurczę, no sama nie wiem. Po tym wszystkim, co się dzisiaj działo... Jestem ciekawa, jak to dalej się potoczy.
    No i rozwiązała się sprawa tajemniczego mężczyzny... trochę jestem w szoku O.o
    Będą oświadczyny! Ja już się nie mogę doczekać reakcji Leny! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że chociaż im się układa.
    Dużo weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Aż sama nie wiem co powiedzieć ;p Pisz ile chcesz i ile uważasz, znając życie i tak wyjdzie więcej niż planowałaś haha ;D
    Postępowanie Johanna bardzo mi się nie podobało :c "To za mało" Jak można tak szantażować biedną Kingę?
    Uuu zaręczyny? ;D To chyba trzeba i wesele opisać hahah ;D także pisz!
    Tyle tajemniczych pudełek, że aż sama się rozciekawiłam ;p Mam tylko nadzieję, że Oluś zdąży na samolot ;)
    A jeśli chodzi o nowy blog to możesz mnie poinformować o prologu ;)
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Pisz ile chcesz. Jestem taka szczęśliwa że Lena może być z Andreasem xddd o czyżby Johan przestał już coś czuć do Kini ooo zaskakujesz z rozdziału na rozdział xdd to jest cudowne.
    Czekam na więcej i dawaj jak najszybciej koleny rozdział
    Buziaczki kochana i wieny

    Michalinka xdd

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej ;*
    Kochana, dla mnie możesz pisać i 100 rozdziałów! Uwielbiam to opowiadanie!
    Mam ogromną nadzieję, że Kinga otrząśnie się porządnie i będzie z Olkiem, który niewątpliwie zwariował z jej powodu! Sama jej odpowiedź 'Aleksander', a nie 'Johann'. Te zawirowania z Norwegiem, tylko mieszają jej w głowie.
    Jak zaczęłam czytać akcje związaną ze sprawcą tego wszystkiego co przydarzyło się Andersowi podejrzewałam, że to właśnie jej ojciec (?) Nie wiem, czy to słowo jest adekwatne.
    Cieszę się, że ojciec Leny w końcu dał 'błogosławieństwo' jej związkowi. Naprawdę, super wiadomość!
    Nie dziw się, że jest nas aż tyle, skoro piszesz genialnie! <3
    Czekam na następny!
    Weny i buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem! :)
    Czy mi się podoba? :) Jak zawsze. ♥
    Johann bardzo mnie irytuje... Sam nie wie czego chce. Najpierw zarzeka się, że Kinga znaczy dla niego o wiele więcej niż Pola, a potem twierdzi, że podczas ich pocałunku nie czuje tych "fajerwerków". :/ Po prostu szkoda słów...
    Pierścionek? Zaręczynowy? :o O cholera! Robi się poważnie... :) Podoba mi się to. :D
    A co z Aleksandrem? :) Jak zawsze zakręcony. Nie wiem dlaczego, ale podoba mi się ta jego nieporadność. Jest urocza. ♥
    Z niecierpliwością czekam na 23 :*
    A! Ja chcę 30 rozdziałów. :)) Im więcej tym lepiej. Ale wszystko zależy od Ciebie. ;*
    Buźka! :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Oooo czyżby się szykował ślub Leny i Andreasa xdd ooo cudonie :) rozdział jest boski i fajnie się go czyta xdd
    Ps. Powinnas napisać tyle rozdziałów ile uważasz :-*
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejka :*
    Pisz,pisz ile tylko dasz radę! Historia jest zbyt genialna aby ją tak szybko kończyć!
    Oluś musi zdarzyć na samolot. No przecież zdąrzy prawda?
    Nie podoba mi się zachowanie Johanna. Tak,tak ja rozumiem,że nie kochał tej dziewczyny ale powinien o tym powiedzieć na początku jeśli chciał w ogóle startować do Kingi.
    Czekam na kolejny :*
    Pozdrowionka i weny :*
    Gabi

    OdpowiedzUsuń

Z góry dziękuję za wszystkie komentarze! :)