3 września 2015

Rozdział 25

Rozdział 25

"Z każdą sekundą jestem bliżej Ciebie"



*****

Południe zleciało dość szybko. Nawet nie spostrzegłam, kiedy było już po siedemnastej. Spędziłam cały dzień z ukochaną siostrzyczką, która postanowiła, że mnie z domu nie wypuści... Siedziałyśmy sobie spokojnie w jej kuchni, kiedy przyszedł Johann i mój kochany szwagier.
- Hej. Wszystkiego najlepszego. - Anders podszedł do mnie i wyściskał, jak to miał w zwyczaju.
- Dziękuję... - odpowiedziałam, próbując złapać oddech, kiedy mnie postawił z powrotem na ziemi.
Uśmiechnął się i poszedł do Leny, która siedziała przy stole. No i zostawił mnie samą z Johannem.
- Chodźmy na górę? - zaproponował. Zgodziłam się kiwając głową.
Po chwili byliśmy na drugim piętrze. Usiadłam na łóżku, Forfang usiadł obok mnie. Przez parę minut siedzieliśmy w ciszy. Jednak, kiedy już chciałam coś powiedzieć, Johann mnie wyprzedził.
- Wiesz... Najlepszego. - przytulił mnie. Kiedy puścił, ujął moją rękę w swoje dłonie. Spojrzałam na nadgarstek swojej ręki, który właśnie dotknął. Wisiała na nim błyszcząca srebrna bransoletka z małym serduszkiem. Uważnie obserwowałam każdy jego ruch. Lekko naciągnął łańcuszek i coś na nim zawiesił. Dopiero, kiedy puścił, zauważyłam co to jest.

***

(Johann)
Mam nadzieję, że się jej spodoba. Ale nawet jeżeli nie, to i tak nic nie szkodzi. Będę się starał dalej. Chcę, aby po prostu była szczęśliwa, a ten dzisiejszy dzień ma być jednym z najlepszych w jej życiu.
- Jeju, Johann... Dziękuję. - na jej twarzy nie malował się uśmiech. To było raczej zaskoczenie. - Jest piękne...
- Nie ma za co. Na pewno Ci się podoba?
- Podoba to mało powiedziane. - odrzekła.
Nachyliłem się, żeby pocałować ją w policzek. Ten delikatny, rumiany... Przymknęła na chwilę oczy.

***

(Anders)
- Hm... A nie lepiej za miesiąc? Będzie przerwa pomiędzy LGP i zimą... - zaproponowałem.
- No... Może być... - powiedziała, a ja pocałowałem ją w czoło.
Nagle usłyszeliśmy, jak Kinga i Johann schodzą po schodach.
- Anders? Idziemy? - zapytał Forfang. - Trener dzwonił, że mamy przyjść...
- No dobra... - spojrzałem na Lenę i jej smutną twarz. Nie lubiłem jej zostawiać, nawet na chwilę. Wywoływało to u mnie dziwne uczucie... Że zostawiam ją samą... Choć i tak sama nie była. Johann chwycił mnie za ramię i pociągnął za sobą. Pomachałem tylko na wychodne.

***

(Lena)
Smutno mi się z nim żegnać, ale niestety...
Nagle ciszę, która zapanowała w kuchni na pierwszym piętrze przerwał dźwięk przychodzącego SMSa. Kinga spojrzała na wyświetlacz swojej komórki. Jednak sądząc po minie, jakoś szczególnie zadowolona nie była.
- Co jest? - zapytałam. Zdziwiła mnie.
- Pola... Pamiętasz ją?
- Nadzieja? Tak pamiętam... Odezwała się po raz pierwszy od wypadku? - dziwne mi się to wydawało. Zawsze myślałam, że Kinga i Pola, to dwie najlepsze pod słońcem przyjaciółki. Zwykle była to transakcja wiązana, gdzie jedna, tam i druga.
Ale ta dziewucha niegdy nie zdobyła mojego zaufania. Zawsze wydawała mi się jakaś dziwna, nigdy nie mogłam złapać z nią tematu, z resztą, szanowałam ją tylko dlatego, że była znajomą mojej siostry. Inaczej, już dawno dostała by za swoje.
- Tak... Właśnie napisała, że wpadnie za chwilę...
Stała smutna, zapatrzona w jeden punkt naprzeciwko siebie. Jej oczy zrobiły się wielkie, niczym pięcio złotówki i w ogóle nie mrugała.
- Coś się stało? - zapytałam. Dziwne było to, że ona tak zaaragowała.
- Nie... Tylko... To była dziewczyna Johanna...
To co powiedziała wbiło mnie w krzesło na którym siedziałam. Jak to dziewczyna Johanna? I jak to była? Przecież to nie możliwe. Nawet na moją logikę. Coś mi tu śmierdzi...
- Była? Czemu była? Coś się stało?
Kinga podeszła do mnie, usiadła obok i opowiedziała, co takiego się wydarzyło parę dni temu. Nie wierzyłam własnym uszom, gdzie tak? Nie... Niemożliwe... Ale jednak.
Kiedy skończyła mówić rozległ się dzwonek do drzwi.

***

(Olek)
Jest! W końcu po dwóch dniach spędzonych na lotnisku, w końcu jestem na miejscu! Cieszę się jak małe dziecko, które dostało upragnionego lizaka, jednak nie wiem, czy nawet nie bardziej. Po wielu trudach dotarłem na upragnione wakacje... Które zamiast trwać dni pięć, potrwają niecałe trzy... Ani nie... Choć teraz jestem pewien, że będą wspaniałe. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
Nie zważając na ludzi krążących dookoła mnie, szedłem przed siebie, udając się samotnie w stronę taksówek. Chyba gorzej niż było, już nie może być.
Złapałem pierwszą, lepszą taksówkę. Ruszyliśmy...
Nic już nie stanie mi na drodze do szczęścia.

***

(Lena)
Kinga poszła otworzyć drzwi, a ja zaczęłam rozpuszczać czekoladę z mlekiem, na nasz ulubiony deser. Z lodówki wyjęłam świeże truskawki.
- Hej. - przywitałam się, kiedy zobaczyłam, jak idą obie w moją stronę.
Dawno nie wiedziałam Poli, jednak i tak nie zmieniła się przez te kilka lat wcale. Rysy twarzy, figura, wzrost... Nic. Wypisz, wymaluj, trzecia gimnazjum.
- Hej... - odparła niepewnie. Nigdy nie lubiła ze mną rozmawiać. Może dlatego, że nie miałyśmy o czym. Jednak i tak gadałyśmy ze sobą raz w całym życiu.
- Usiądź... Przygotuję kawę. Taką, jak zawsze? - zapytała Kinga.
- Tak, tak... - odpowiedziała dziewczyna siadając obok mnie na taborecie.
Czemu nie usiadła obok Kingi? Hmmm...
Siostra zrobiła nam dwie kawy, a do siebie zaparzyła herbatę ze świeżych listków mięty.
Ja wyjęłam wszystkie truskawki na talerzyk i również przysiadłam się do stołu.
Atmosfera w pomieszczeniu zrobiła się tak gęsta, że można byłoby ją kroić nożem. Co do tego stwierdzenia nie miałam żadnych wątpliwości. Naraz dźwięk komórki w Kingi pokoju na drugim piętrze stawał się coraz glosniejszy. Pewnie to Olek dzwonił. Pobiegła na górę, a ja zostałam.
- Dziewczyna Johanna, tak? - zapytałam nagle. Myślałam, że to pytanie leży w mojej głowie. TYLKO. Jednak okazało się, że je powiedziałam na głos.
- Ty nic nie rozumiesz... - powiedziała i spuściła głowę nisko, tak aby blond włosy przykryły jej twarz. W rękach okręcała kubek z gorącą kawą.
Spojrzałam na nią zdziwiona i całkiem zbita z tropu. Jak to nic nie rozumiem?
- To moi rodzice. I moi i jego. Oni nas tak urządzili, jak urządzili. - mówiła nadal nie podnosząc wzroku. - Zaczęło się od... No praktycznie rozmowy z Kingą w jej domu... Ja... Ja nie chciałam...
Głos jej zadrżał. Miałam wrażenie, że zaraz się rozklei. Nagle w zwolnionym tempie, ale jednak tak błyskawicznie jak grzmot, zaczęły dopływać do mnie informacje, tak ważne, jakie powiedziała przed chwilą.
- To TY?! To ty zepchnęłaś ją ze schodów?!
- Tak. To ja.
Odpowiedziała najwyraźniej zadowolona sama z siebie. A we mnie zaczęło się buzować z emocji.

***

Szłam już z powrotem w stronę kuchni Leny. Jednak słysząc krzyki, dobiegające z kuchni postanowiłam na chwilę poczekać...
- Jak mogłaś jej to zrobić?! - krzyczała Lena. O co chodziło?
- Bo była lepsza! Lepsza ode mnie, lepsza od wszystkich! Miałam jej dosyć! - jak... Dlaczego Pola tak mówi? O kim mówi? O mnie?
- Ale... Musiałaś ją aż zwalić ze schodów?!
Po tym co powiedziała siostra, nie miałam już wątpliwości, że to Pola odpowiadała za mój wypadek...
- To był wypadek! - darła się w niebogłosy.
- Jaki wypadek?! Dziewczyno, co ty mówisz? - słyszałam, jak krzesło i taboret odsuwają się z trzaskiem od stołu.
- Mówię, że to był wypadek! Ja nie chciałam! A potem miałam nadzieję, że już nie żyje!
Tego miałam już dosyć. Dość.
- Okey, jak sobie życzysz, mogę nie żyć! To wynoś się z mojego życia! Nie chcę cię już więcej widzieć! - wparowałam do kuchni i po chwili stałam już razem z Polą przed wyjściem z domu.
- Ale Kinga, ja...
- Wynoś się stąd! - krzyknęłam na cały głos i trzasnęłam drzwiami przed Poli nosem.
Spojrzałam na Lenę, która właśnie weszła zdziwiona. Musiałam chwilę zamykać oczy, poczekać, aż serce powróci do normalnego rytmu. Chwyciłam palcami nadgarstek, na którym znajdowała się bransoletka, a na niej już dwie zawieszki. Obie wspaniałe. Obie od jednych z ważniejszych osób w moim życiu. Kiedy otworzyłam oczy ukazały się dwa serduszka. Jeno biało - czerwone, bliskie mojemu sercu, drugie pomalowane w kolory norweskiej flagi, również bliskie...

Było już późno, koło dwudziestej trzeciej. Lena poszła spać, ojciec pojechał coś pozałatwiać z trenerem i innymi, jednak postanowił, że zostanie tam na noc i wróci jutro wieczorem.
Usiadłam na łóżko, zastanawiając się co dalej. Postanowiłam iść, wziąść prysznic. Zabrałam potrzebne rzeczy, między innymi bluzkę Olka, która od paru nocy służyła mi jako piżama. Uwielbiam ją.
Weszłam do łazienki, ściągnęłam z siebie wszystkie rzeczy i stanęłam przed lustrem. Ledwo udało mi się spojrzeć na swoje ciało. Pełno było na nim siniaków i nie zagojonych zadrapań jeszcze po wypadku. Najgorsze, że nie mogłam sobie przypomnieć niczego, co wydarzyło się na chwilę przed nim... Jak znalazłam się tam...
Ciepła woda w słuchawce była jak lek na ukojenie bólu. Tak, jakby każda kropla, która po mnie spływała, zabierała ze sobą kilka zmartwień. Aż tu w końcu, za którąś już kolejną, spłynęło wszystko. Otworzyłam buteleczkę płynu i poczułam swój ulubiony, truskawkowy zapach, który wkrótce zaczął unosić się w całej łazience, obok zapachu miętowego szamponu.
Po omacku chwyciłam miękki ręcznik.
Po chwili wyszłam z łazienki ubrana w bluzkę Olka... Wzięłam jedną truskawkę ze stołu i szłam w stronę pokoju.
- Wszystkiego najlepszego...

*****

No to w końcu przybywam po mojej "długiej" nieobecności...

Niestety tyle na głowę mi się zwaliło... Gimnazjum, muzyczna, koło aktorskie...
Ale to pierwszy tydzień bieganiny...
Mam nadzieję, że chociaż u Was jest lepiej :)

Z 26 ukaże się także i 1 na drugim blogu :) niestety nie mogę obiecać dokładnego terminu, gdyż boję się, że bym się nie wyrobiła... Niestety...

No, ale dobrze...
Jestem ciekawa co takiego myślicie o tym do góry... ;)
Jak dla mnie... No, może nie będę nic mówić... ;)
Piszcie co myślicie :)

A jak tam szkoła? ;)
Miłego dnia Wam życzę ;)

KOMENTUJESZ... = MOTYWUJESZ... ❤

11 komentarzy:

  1. Witaj! :*
    Nie pamiętam czy komentowałam twój ostatni rozdział...
    Masz racje tyle teraz zamieszania :/
    Ale jestem tu :)
    Pola,Pola...Pola postąpiła okropnie...Jestem ciekawa czy poniesie konsekwencje...
    Przeczuwam,że ostatnie zdanie wypowiedział właśnie Olek :3
    Jeju <3
    Zaczyna sie robic słodko...Ale jak słodko to też niebezpiecznie! :D
    Czekam na kolejny!
    Pozdrowionka i weny :*
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  2. Kinia wiesz, że kocham twoje opowiadanie?
    A po tym rozdziale kocham je jeszcze bardziej.
    Andreas i Lena to cudowna para zasługująca na największą dawkę szczęścia.
    Zgadzam się z Leną Pola to kawał żmiji nie obrażając żmij oczywiście.
    No i Kinga ja na prawdę nie mogę wyobrazić sobie to co ta dziewczyna przeszła i nadal przechodzi.
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
    Pozdrawiam.
    Ewelina.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ;)
    Jeju.. ten rozdział to taka moja ulubiona perełka.. wszystko wyszło tak pięknie.
    Zdziwiło mnie nieco, że to Pola stoi za wypadkiem Kingi. Nie podejrzewałam.. ale zaskoczenia też oczywiście mile widziane.
    I podejrzewam, że to ostatnie 'wszystkiego najlepszego' to Olek powiedział. W sumie.. chyba nie ma innej opcji, nareszcie dotarł do ukochanej. Swoją drogą to musiał być fajny obrazem. Ona w jego koszulce, odwraca się.. nagle on.. haha fajnie i już. Oby tylko tak dalej ;)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się :)
    Świetny rozdział! Naprawdę, klasa sama w sobie ^^
    Hmm... powiem szczerze, że zaskoczyłaś mnie z tą Polą. Nie spodziewałam się, że to ona stoi za wypadkiem Kingi. Jak ona w ogóle może twierdzić, że to był wypadek? Zrzuciła dziewczynę ze schodów, celowo, ale nadal się upiera, że to wypadek. To trzeba mieć tupet -,- W dodatku ten tekst "A potem miałam nadzieję, że już nie żyje". Co za wredna dziewucha!
    Czyżby za tym ostatnim zdaniem krył się Olek? No, w sumie wiesz, ja innej opcji nie przyjmuję do wiadomości :D Chociaż... założę się, że czymś nas jeszcze niejednokrotnie zaskoczysz ^^
    Buziaki :**
    PS. Zapraszam przy okazji od razu na czternastkę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejoooł!
    Tak oto zjawiam się! ;*
    Pola- nigdy, NIGDY się nie spodziewałam. o.O Jedno, wielkie zaskoczenie. o.O To taka jędza! No myśli, że co? Że jak ona mówi, że ten 'wypadek' faktycznie był 'wypadkiem' to każdy pójdzie jej na ustępstwa?! ;oo
    Zastanawia mnie też końcówka. Moje przedmówczynie stawiają raczej na Olka, a ja? Hm, w zasadzie sama nie wiem któż to mógł się nam pojawić. Dziś mnie tak zaskoczyłaś, że spodziewam się absolutnie wszystkiego!
    Wenyy. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Pola? To mnie porządnie zaskoczyłaś, bo szczerze to bym się raczej nie spodziewała. I jeszcze się upiera, że to nie wypadek -_- Olek wreszcie na tych swoich upragnionych wakacjach :D Lena i Andreas są tacy słodcy, że awww <3 :D ♥ Czekam na kolejny dużo dużo weny i jeszcze więcej czasu. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kompletnie nie spodziewałam się, że to Pola. Tutaj mnie naprawdę mocno zaskoczyłaś.
    Ale Johann jest kochany. I pomysłowy. Ale ciekawe co na to Olek.
    A tak jak już przy nim jesteśmy. To pewnie on przyjechał i życzył jej wszystkiego najlepszego. Ale to będzie niespodzianka dla Kingi. Zobaczyć w końcu ukochanego.
    Pozdrawiam i czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie właśnie, Pola!? Czyli jej ojczulek to jednak mógł to ustawić, ale to jednak nie on, wspaniale. Już myślałam że ty i Olkowi zrobisz kolejne przygody, ale na szczęście nie... ;)
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu jestem! Witam! :*
    A propos bieganiny... nowa szkoła i wyszło tak, że nie mam za wiele czasu. :x
    Rozdział? Mega cudowny! *.* Naprawdę mi się podoba. ♥
    Johann jest taki.. uroczy. Zaskoczył mnie swoim zachowaniem. Dał Kindze zawieszkę do bransoletki... Też w kształcie serce. Myślałam, że odpuścił. Że nie chce być dla niej nikim ważniejszym niż przyjaciel... ale to chyba się zmieniło...
    Pola... Po prostu szczęka opada do samej ziemi. Jak takie osoby mogą po świecie chodzić. Po co ona w ogóle przyszła? Co chciała powiedzieć, co osiągnąć? Szkoda, że Kinga dowiedziała się o tym... nie bezpośrednio od niej, a z jej rozmowy z Leną...
    No i zapewne na samym końcu nasza bohaterka spotkała Olka, prawda? :D Akurat w takim momencie, kochana? :O Nieładnie! Nieładnie! :P
    Czekam na kolejny! :*
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej kochana! ;*
    Po pierwsze przepraszam za moją (bardzo) długą nieobecność... Powoli nadrabiam ;)
    Rozdział jak zwykle cudny ;)
    W końcu się wyjaśniło... Pola... Jestem ciekawa jak to się stało, że Kinga spadła z tych schodów...
    Olek przyjechał<3
    Andi i Lena planują ślub tak słodko :D
    Czekam na kolejny i obiecuję że pojawię się niedługo na nowym blogu! ;*
    Buźka! ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej :)
    Kochana, przepraszam, że z opóźnieniem, ale dotarłam!
    Jak zawsze, wszystko jest cudne!
    Zachowanie Poli mną wstrząsnęło, jak ona w ogóle może spojrzeć Kindze w oczy po tym wszystkim? Jak ma czelność z nią rozmawiać i sypać w jej stronę taką nienawiścią.
    Strasznie się cieszę, że Olek dotarł, na pewno zrobił niespodziankę! Ale przerwałaś w takim momencie... Nie mogę się doczekać ich rozmowy, zdziwienia Kingi. Dlaczego przerwałaś? Chcesz żebyśmy nie wytrzymały napięcia? :D
    No to do następnego :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń

Z góry dziękuję za wszystkie komentarze! :)