Rozdział 14
"Rozpocząć nowe życie poznając kogoś, kto jest tym, który je zmieni..."
*****
Samolot wylądował.
Po chwili już byliśmy na lotnisku. Tata odbierał bagaże i mogliśmy ruszać... Przez cały lot myślałam jak to będzie... A teraz? Co będzie to będzie...
Nasz "dom"... A właściwie nie dom... Był trochę dalej, ale widoczny z płyty lotniska. Co prawda nie miał jakiś wielkich wymiarów, lecz to nie sprawiało żadnego problemu. Wystarczył taki, jaki jest. W środku panował ogólny ład i porządek. Mieliśmy jeszcze trochę czasu, aby się ogarnąć i wyruszyć w drogę. Nie wyjmowaliśmy dużo rzeczy, w końcu i tak najbliższe miesiące spędzimy na walizkach i w samolocie.
Lena przebrała się w luźną, zieloną bluzkę z napisem "I believe" oraz dżinsowe spodnie do kolan.
Ja nie wiedziałam co na siebie włożyć... Z resztą zawsze miałam ten sam problem. Ostatnio zastanawiałam się co założyć na zakończenie roku... Szczęście, że Lena mi pomogła. Inaczej chyba jeszcze do teraz siedziała bym przed szafą i rozważała wszystkie możliwości. Jednak czegokolwiek bym nie włożyła (pomijając bluzki itp...) i tak musiała bym przeciągać nogawki spodni przez gips...
Po wielu próbach poprosiłam o pomoc siostrę...
- Oczywiście. - powiedziała uśmiechnięta.
Podeszła do mojej torby i wyjęła krótką, czarną spódniczkę i różową bluzkę.
- Serio? Przecież wiesz jak nie lubię spódniczek... Jesteś pewna? - zapytałam zaskoczona jej wyborem.
- Na serio! Będziesz wyglądać ślicznie! - najwyraźniej była o tym przekonana... Ja... Niekoniecznie.
No ale zgodziłam się. Nie chciałam psuć jej dobrego humoru.
***
(Olek)
Jestem właśnie na pograniczu wytrzymałości psychicznej... I ta granica chyba pęknie lada chwila!
- Żyła! Nie dzwoń już do mnie! - wykrzyknąłem do słuchawki. Głos po drugiej stronie zamarł na chwilę.
- Dobra... Nie będę dzwonił... Ale powiedz tylko gdzie jesteś...
- Jestem koło skoczni... A gdzie mógłbym być?
- No nie wiem... Narazie...
I ucichł...
Nie dosyć, że dzwoni jeden, to zaraz słyszę jak dzwoni drugi... A trzeci i czwarty pisze juz esa... Mam ich dość! Doprowadzają mnie do szału! Wystarczy mi to że lada moment mam się pożegnać z Kruczkiem, a tu jeszcze natrętni koledzy chcą mi znaleźć dziewczynę!
Mam jeszcze czas... Znajdę sam...
- Poczekaj... - usłyszałem znajomy głos.
***
(Anders)
- A ta zła... - zaczęła policjantka. - Musi się Pan uzbroić w wielką cierpliwość... Otóż to nie pani Liv zamieszczała te posty na blogu...
- A kto??? - chwila... Jak to nie ona?!
- Profil i informacje... To wszystko się zgadza. Ale to nie ona jest winna.
- Ale jak chcecie to dalej potoczyć? Co macie zamiar zrobić...? Przecież Liv to psychopatka!!! Nie wiem co zrobię jak jakimś cudem ona uwolni się z więzienia! A skoro to nie ona, to ja już nie wiem co takiego może wykombinować ten ktoś!!!
- Musi się Pan uzbroić w cierpliwość i uważać na to czy ktoś Pana nie śledzi. No wie Pan... Dziennikarze, jakieś podejrzane typki, ludzie robiący zdjęcia...
- Dobrze... Rozumiem. Ale co dalej?
- Złapiemy go... Obiecuję Panu...
***
(Lena)
Kinga wygląda naprawdę ładnie w tej spódnicy. No i jeszcze ta bluzka. Cieszę się że mogę jej pomóc, kiedy ona tego potrzebuje. Wiem że ona też mi pomoże kiedy to ja będę potrzebowała pomocy.
Tata woła nas na dół, pewnie już się zbieramy. Popatrzyłam na zegar... Już tak późno?! Słyszę wołanie siostry, czas abym ja też już zeszła. Widzę jak Kinga z kulą w ręce zmierza powoli po stromych schodach. Biorę szybko jakiś pierwszy lepszy sweter i podążam za nią.
- Gotowe? - pyta nas rozpromieniony.
- Tak. - odpowiadamy zgodnie.
***
(Anders)
- Fannemel! Skaczesz? - trener stał co prawda pod skocznią, ale jego głos słychać było nawet na belce. Nagle siedząc na niej zobaczyłem jakąś podjeżdżającą taksówkę. Zaparkowała tuż przy nodze Stoeckla. Wysiadły z niej trzy osoby. Jeden postawny mężczyzna, którego wydaje mi się już kiedyś widziałem i dwie dziewczyny. Na ich widok trener przywitał się z nimi. Nie trwało długo, a po chwili pokazał na mnie palcem. Wszystkie cztery pary oczu skierowane były na mnie.
"No to czas ruszać..."
Skoczyłem... I to jeszcze jak daleko! Odpięłem narty i poszedłem w kierunku zgromadzonych ludzi.
- No to witam w drużynówce! - Stoeckl poklepał mnie po plecach. Kątem oka widziałem jak dziewczyny się na mnie patrzą.
- Dziękuję... - tylko na tyle w tym momencie było mnie stać.
- Poznaj proszę naszych gości! - trener najwyraźniej był dzisiaj w dobrym humorze. - To nasz fizjoterapeuta. Może pamiętasz Pana Larsen? - zapytał mnie. Uśmiechnąłem się do wysokiego mężczyzny.
- Oczywiście że pamiętam. - odpowiedziałem. Teraz już wiem skąd go kojarzę. Wyciągnąłem ku niemu rękę w geście powitania.
- A to jego córki... - dodał Alexander.
- Miło mi poznać. - spojrzałem na nie. Podałem rękę dziewczynie z gipsem na nodze. Do twarzy było jej w różu. - Anders.
- Kinga. - uścisnęła lekko moją dłoń. Uśmiechnęliśmy się do siebie delikatnie.
Kiedy spojrzałem na drugą poczułem... Jakby świat się zatrzymał. Głębia jej oczu... Tych barwnych tęczówek, przyciągała mnie jak magnes. Delikatnie zarysowane, różowe usta sprawiały, że nie mogłem oderwać od niej oczu. Błyszczące włosy w świetle słońca przybrały ciekawy odcień jasnego brązu. Ledwo powstrzymałem swoje ręce od chwycenia jej twarzyczki i dotknięcia jej miękkich włosów...
- Lena... - powiedziała. Poczułem jak serce zaczęło mi walić coraz mocniej.
Wyciągnęła dłoń w moim kierunku. Chwyciłem ją najdelikatniej jak umiem.
- A... A... Anders... - no pewnie... Jeszcze tego brakowało, żebym się zaczął jąkać...
Czułem na sobie wzrok wszystkich tutaj zgromadzonych. Jednak liczyła się tylko ona... Nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego...
***
(Olek)
- Czego chcesz? - miałem dosyć. Nie chciałem już teraz nikogo widzieć, nikogo spotkać.
- Chce pogadać... - powiedział znajomy głos. Dopiero teraz odwróciłem się w jego kierunku.
- Maciek? - zdziwiłem się...
- A co? Myślałeś że ducha zobaczysz? - zaśmiał się krótko.
- Nie nie... - zaprzeczyłem szybko. - Ale... O czym chcesz pogadać?
- Chodźmy może tam? - pokazał palcem na małą restaurację.
- No niech ci będzie... Ale jak będę miał wąsy to mi powiedz, a nie śmiej się ze mnie... - powiedziałem z wyrzutem.
- Obiecuję! Wiesz, że nie chciałem...
Wiedziałem...
***
(Lena)
Jej!!! Jak ja się cieszę! Pierwszy skoczek, a tu od razu Anders Fannemel! Aż mnie zamurowało!
Ale chyba jego też... Ciekawe dlaczego... I... Dlaczego poczułam jakieś dziwne ukłucie w sercu? Nagle zrobiło mi się gorąco... I chyba mam już czerwoną twarz... Czuję jak mnie palą policzki. Uciekam szybko wzrokiem, ale nie potrafię. Nie potrafię oderwać od niego wzroku.
- No to co? - głos trenera Stoeckla przerwał nurtującą ciszę. Z jednej strony się cieszyłam... Przynajmniej mogę wziąć głęboki oddech. Ale nie jestem z tego zadowolona... Chciałabym patrzeć w jego oczy tak długo jak to tylko możliwe... - Anders... Ty idź się przygotować. Zaraz będzie tu reszta. Trzeba przedstawić naszych nowych przybyłych. - dokończył zadowolony.
- O... Oczywiście. - znów się zająkał... I poszedł. Patrzyłam za nim jeszcze długo.
Tato i Pan Alexander też poszli, żeby wypełnić jakieś dokumenty...
Kinga chyba zauważyła to że jestem raczej nieobecna duchem... Dała mi porządnego kuskańca.
- Uuu... Co ja widzę? - zaczęła swoim magicznym głosem.
- Nic... A co masz widzieć? Chodź... - chciałam się jakoś wykręcić, ale chyba moje wciąż zaczerwienione policzki mi na to nie pozwoliły.
- Czerwona się zrobiłaś na twarzy i serce wali ci tak głośno, że aż ja je słyszę... Na pewno nic ci nie jest? - znowu zapytała podejrzliwie.
- No mówię, że nic... - po chwili dodałam szybko. - Jak coś by było to ci powiem...
No i palnęłam!!!
***
(Olek)
Zasiedliśmy przy pierwszym z brzegu stoliku w restauracji. Kot usiadł naprzeciwko mnie. Zatopiłem swój wzrok w kawałku drewnianego blatu.
- Oni nie chcieli... - usłyszałem po dość długiej chwili.
Podniosłem głowę i spojrzałem na niego pytająco.
- Oni nie chcieli... Po prostu się o ciebie martwią. I troszczą. Tylko nie umieją tego jakoś inaczej ukazać. Wiem o tym, bo sam się o tym przekonałem. Kiedy się dostałem do tej kadry miałem tak samo jak ty...
Maciej... Naprawdę?
- Może i tego nie widać... Ale chcemy tutaj tworzyć rodzinę. Wszyscy równi, nie ma gorszych, nie ma lepszych. Żadnych kłótni, krzyków... Po prostu jak już coś się stanie, najlepsza jest szczera rozmowa...
To by tłumaczyło, dlaczego Piotrek na mnie nie krzyczał...
- A to, że chcą ci znaleźć dziewczynę... Mi ciągle też próbują. Wszyscy. Ale ja wiem, że i tak nie zasługuje na nikogo. A tobie? Oni się o ciebie martwią, chcą ci pomóc. Robią to w taki sposób, bo nie umieją inaczej. Pozwolisz im chociaż spróbować? Mogę cię zapewnić, że dopilnuję, aby nie zrobili niczego głupiego.
Myślałem. Maciek nic nie mówił, tylko siedział wyprostowany w fotelu. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Ale to co mówił... Było prawdą...
- No dobrze... Ale pilnuj ich! - odparłem po chili namysłu.
- Biorę ich pilnowanie na siebie!
Zaczęliśmy się śmiać i rozmawiać. Koniec dnia spędziliśmy przy pysznej kolacji, którą stawiał sam Kot...
*****
Kolejna część przechodzi do historii... :)
Jestem ciekawa co o niej myślicie ;)
Dzisiaj czeka mnie ciężki dzień... :( trzeba wytrzymać przyjazd kuzyna... :P dobrze, że widzę go tylko raz w roku! Chyba więcej bym nie wytrzymała :)
A co do rozdziału... Jestem ciekawa co powiecie... ;)
Życzę Wam miłego dnia! :)
KOMENTUJESZ... = MOTYWUJESZ... ❤
Jednym słowem cudo!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPóźniej się rozpiszę.
Evelina
Już jestem i przepraszam za nie skomentowanie poprzedniego rozdziału, ale czasu nie miałam praktycznie w ogóle. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
OdpowiedzUsuńWracając do rzeczy najważniejszej czyli rozdziału to uważam,że wyszedł Ci świetnie.
Anders chyba zauroczył się Leżą. I ona chyba nim też. No i dobrze,że Kinga jest szczęśliwa i nie musi być ze swoimi zastępczymi rodzicami.
Czekam na kolejny i weny życzę.
Buziaki. ;*
Jestem :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Naprawdę, masz być z czego zadowolona :)
Mam nadzieję, że Kingą będzie już w porządku, że dziewczyny odpoczną po tym wszystkim, co je spotkało. A sporo się działo ostatnimi czasy... Może niech chłopacy dadzą Olkowi spokój z tą dziewczyną? :) No i widać, że Lena chyba poczuła coś więcej do Andersa. Tak swoją drogą, jak już jesteśmy przy nim, kto w takim razie wstawiał te zdjęcia, skoro to nie była Liv? O.o
Weny i buziaki :**
PS. Bardzo dziękuję za nominację do Liebstera ♥
UsuńOdpowiedzi już gotowe, jeśli chcesz zajrzeć, zapraszam na
http://blue-flares.blogspot.com/p/liebster-awards.html
Buziaki :**
No ja nie mogę!!!
OdpowiedzUsuńDZIEŁO SZTUKI!!!
Skoro to nie Liv, to kto? Skoro to nie Liv umieszcza te wszystkie posty na blogu to kto? :o Mówiłam, że Andersowi się uda?! Mówiłam! :D Czyżby naszą Lenę i Andiego coś strzeliło? :D Amor jakiś? ^^
Nie dziwię się frustracji Olka. Na siłę wpychają mu kobietę w ramiona. To wszystko powinno przyjść naturalnie. Samoistnie. Jednak Maciek też ma rację. Przecież oni wszyscy są dla sb jak rodzina. ❤�
Czekam na kolejny!
Buziaki! :*
Kochana, cudo!
OdpowiedzUsuńZacznę od sprawy na linii: Anders i Lena. Zauroczenie w pełni. Jakieś uczucie w nich zakwita i bardzo dobrze!
Nie Liv, ale jak to? Byłam przekonana, że to ona! Ale wykręciłaś niespodziankę :) Ciekawe, kto okaże się sprawcą :)
Oj te chłopaki :D A Olek w tym wszystkim taki biedny. Dajcie chłopakowi spokój, niech sam trafi na jakąś dziewczynę, nic na siłę :D
Czekam na kolejny!
Weny i buziaki :*
Hejooo. ;*
OdpowiedzUsuńMoja Kochanieńka... Jesteś moim dzisiejszym fenomenem. ;*
Moja babcia mówi, że dzień nie może kończyć się źle i Ty jesteś jedną z osób, która przyczyniła się do tego, że on się tak nie skończy. ;* Dziękuję. ;*
Tak wiele znaków zapytania, jeszcze więcej ciekawości w mojej głowie. Obróciłaś w proch wszystkie moje podejrzenia, co do Liv. A teraz co? Kto?No kto? o.O
Dochodzi do tego też Lena i Anders. Łoho, coś kiełkuje. ♥
Matko.. jakoś mi uciekł Twój blog.. widziałam, że zapraszałaś na ten rozdział, ale po prostu nie mam pojęcia jak to się stało, że taka spóźniona jestem.. wybacz!
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do sedna. Zaskoczyłaś. Zaskoczyłaś i to bardzo! Oczywiście chodzi mi o sytuację z Liv. Czyli wygląda na to, że Anders ma innego 'wroga'. Tak sobie myślę.. czyżby przypadkiem nie naraził się komuś w kadrze? Może to nie to, ale tak mi własnie przyszło do głowy.
Lena! Wygląda na to, że może to ona będzie jego pocieszycielką.. no cóż. Nigdy nic nie wiadomo.
Olek.. mam nadzieję, że chłopaki już nic nie kombinują w jego sprawie. A dziewczynę powinien sobie znaleźć, ale on sam! Nie oni, ani nie na siłę.
Okej, chyba tyle. Mam dziś paskudny dzień, ale dałam radę.
Buziaki, pozdrawiam ;*