24 lipca 2015

Rozdział 13

Rozdział 13

"Poradzić coś, aby życie zaczęło żyć"



*****

Czuje się już lepiej. W końcu wiem, że żyje. Ta wizja... śmierci...? ciągle mnie denerwuje... Nie mogę o tym przestać myśleć. Wydaje mi się to takie dziwne. No niecodzienne.
Dobrze, że już dzisiaj wychodzę ze szpitala... Lena dzwoniła przed chwilą... Już jadą. Cieszę się że mam taką siostrę... I takiego ojca. Ale prawdziwego.
Nie wiem co jest z moimi rodzicami zastępczymi... Z resztą nie chce o nich mówić. Oni nigdy mnie nie kochali. Dowiedziałam się od ojca jak było naprawdę... Wcale nie chcieli mieć dziecka... Adoptowali mnie tylko i wyłącznie dlatego, że chcieli mieć "gosposię" i kogoś kto się nimi zainteresuje na stare lata. Dodatkowo jak czekałam na ich zgodę na operację... Dlaczego on się nie zgodził?! Gdyby nie lekarz...  Wolę nie wiedzieć co by było. Ta rozmowa sprawiła mi wiele bólu... Nie chcę już z nimi widzieć, nie chce ich głupich wyjaśnień. Mam po prostu ich dosyć.
Teraz zaczynam nowe życie. Bez względu na to co "byli" rodzice powiedzą. Nie pozwolę, aby znowu zepsuli mi życie.
- Lena!!!

***

(Anders)
Nie mogę się skupić... Nie mogę przestać myśleć... Ta Liv mnie wykończy. Treningi są dla mnie kompletną katastrofą...
- Anders... No proszę cię... Skocz raz, a porządnie! - Stoeckl nie rozumiał... Nikt nie rozumiał... Nikt nie wiedział jak ja się czuję... Do teraz też nikt tego nie wie... Założę się o to, że i tak nikt tego nie zrozumie...
Muszę podjąć bardzo ważną decyzję... I to jak najszybciej...
- Anders... Dobra... Idź, odpoczniesz trochę... - Alexander nie dawał mi dojść do głosu. Teraz na parę dni przed LGP najważniejsze są przecież treningi. Miałem być pewniakiem w czwórce na konkurs drużynowy... Teraz chyba w ogóle mnie tam nikt nie znajdzie.
Mnie samego bardzo dziwi to co teraz powiem... Że w ogóle zdobyłem się o tym pomyśleć... Ale... Może rzeczywiście powinienem sobie znaleźć tą drugą połówkę?
Kogoś, kto mnie zrozumie, z kim będę mógł o tym porozmawiać.
Kogoś, kto mi pomoże... Przynajmniej na tyle, na ile będzie mógł...

***

(Lena)
- Kinga! - wpadłam w objęcia siostry, która siedziała na łóżku, przebrana już do wyjścia. Na jej nodze zobaczyłam świeży, biały gips.
- No nie patrz tak... Poradzę sobie... - mrugnęła do mnie.
- W to nie wątpię... Ale... Będziesz w stanie polecieć? No, w końcu to długa droga...
- A co? Nie chcesz żebym jechała? - popatrzyła na mnie słodkimi oczkami. Zatrzepotała długimi rzęsami.
- Ależ oczywiście, że chce!!! Nie wyobrażam sobie wyjazdu bez ciebie! - przekonałam ją, złapałam za nadgarstki i popatrzyłam w oczy. - Tylko... Pomogę Ci...
Spuściłam wzrok. Od razu padł na gips... Znowu. Usztywniona lewa noga, praktycznie do połowy uda. Cieszyłam się w głębi, że tylko tak się to skończyło... W końcu lepszy gips na nodze... Niż jej brak.
- Poradzę sobie... Ale dziękuję... Jakby co to oczywiście się zgłoszę do ciebie... Wiem, gdzie cię szukać - zaśmiała się słodko.
Odpowiedziałam szerokim uśmiechem. Chyba nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak się o nią martwię...

***

(Olek)
Ostatnio zdarzają się bardzo dziwne rzeczy... I to tylko i wyłącznie przeze mnie. Najpierw to w kawiarni... No myślałem że się pod ziemię zapadnę! Z tymi mokrymi spodniami musiałem wracać do domu... Dobrze, że Maciek jest taki dobry i pożyczył mi swoją bluzę, żebym przewiązał się w pasie... Przynajmniej nie było tego tak widać.
Do rozpoczęcia LGP pozostała właściwie tylko chwila... Fajnie, że pierwszy konkurs jest w Polsce.
Ile myśmy się nie widzieli z chłopakami z innych kadr... No to już będą miesiące. Co prawda piszemy do siebie co jakiś czas...
- Aleksander!!! Ile razy mam do ciebie mówić?! - no to chyba muszę lecieć... Piotrek na mnie czeka...

***

- Ale będzie mogła lecieć z nami? - zapytał tata.
- Ależ oczywiście. - lekarz nie miał nic przeciwko. Potem powiedział tylko tyle że gips będzie do ściągnięcia za jakieś dwa - trzy miesiące... Bo było to bardzo poważne złamanie...
Podał nam tylko jakieś papierki do podpisania i mogliśmy wyruszyć w drogę.
Wpakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy do domu.
- No, dziewczynki... Pakować się. Jutro lecimy do Norwegii. - zakomunikował ojciec, kiedy podjechaliśmy pod dom. Czekała tam za nami matka. Mama... Kiedy wpadliśmy do środka, przywitała nas ciepłymi ciasteczkami i mocnym uściskiem. Po pysznej kolacji, Lena pomogła mi wdrapać się na górę po schodach.
- Ale ja przecież nie mam co wziąć... Wszystkie moje rzeczy zostały w domu. Tym starym... - powiedziałam.
- Już się o to nie martw... Tata wszystko załatwił - machnęła ręką z tajemniczym uśmiechem na ustach. Wstała z podłogi i podeszła do swojej szafy. Wyjęła z niej niewielką czarną walizkę na kółkach. - Proszę.
Odpowiedziała podając mi ją. Patrzyłam na nią zaskoczona.
- No, już dobrze... Nie musisz dziękować... - mrugnęła.
Doczłapałam się do niej i przytuliłam. Po raz pierwszy w czyichś objęciach czułam się bezpiecznie. Po raz pierwszy w ogóle zrozumiałam co to słowo oznacza...
BEZPIECZEŃSTWO... Coś co nie dane mi było w starym domu... Nie chcę tam wracać, przecież ci ludzie mnie wręcz nienawidzą... Dopiero teraz zaczynam żyć...

***

(Anders)
- Nie... Trenerze, błagam!!! Niech mnie trener nie wyrzuca! Obiecuję że teraz dam radę... Że skocze ponad swoje możliwości... No niech mi trener pozwoli!!! - Stoeckl nie oglądał się za siebie, po prostu szedł dalej. Przeżyłbym to, że nie ma mnie w składzie na drużynówkę... Ale nie przeżyję tego że nie ma mnie w składzie... W ogóle... Mam nie startować?
Rozumiem... Moja niedyspozycja nie jest do usprawiedliwienia... Ale to przez te głupie myśli... Liv... No brak mi słów...
- Anders... - zawiesił głos na chwilę. Cisza mnie dobijała. - Masz ostatnią szansę. Idź... Jak skoczysz dobrze... Jesteś w drużynówce.
- Jeju!!! Dziękuję! - uwiesiłem się trenerowi na szyję. Moje szczęście teraz nie miało granic.
- Hej, hej, hej... Spokojnie... A teraz idź na górę i pokaż na co cię stać!
No świetnie... Teraz trzeba jeszcze dobrze skoczyć... Ta myśl sprawiła że spadłem z nieba na ziemię...

***

(Olek)
- No, ale trzeba Ci znaleźć jakąś laskę... - stwierdził Piotrek. Nagle rozmowa o sesji zdjęciowej u Ewy zamieniła się w gadanie o tym, że mam sobie znaleźć drugą połówkę...
- Znam kogoś, kto by do ciebie pasował... - odezwał się nagle Kamil.
- No mów kogo... Nie trzymaj nas w niepewności! - nalegał Maciej, który (jak mi się zdawało) zaraz pęknie ze śmiechu.
- Ha ha ha... Lepiej nie mów, bo Maciejka zaraz wybuchnie! - odparłem sarkastycznie.
- Dobra, dobra... Maciejowi nic się nie stanie... Mów, Kamiś, bom ciekaw!!! - Jasiek zachowywał dziwną powagę... Ale jednak nie na długo, bo po sekundzie już tarzał się ze śmiechu razem z Kotem.
- Córka kuzynki Ewy jest w twoim wieku... Jest bardzo miła, no i całkiem ładna... - zaczął... Jednak jego wypowiedź została przerwana przez Żyłe.
- No no no! Ino sam się nie zakochaj w niej Kamilku!!! - pogroził mu palcem.
- O to się nie bój kochany! Zostawię ją Olkowi. - uśmiechnął się do mnie mrużąc oczy.
Pokręciłem tylko głową i obróciłem się na pięcie. Nie wiem gdzie pójdę... Ale gdziekolwiek, jak najdalej od tych tam...

***

(Anders)
No to się wkopałem... A jak nie skoczę? Nie będę w konkursie... A bardzo mi na tym zależy. Jednak nie mogę przestać myśleć o Liv... Ona jest ciągle na wolności! I jest jakaś chora! Psychicznie!
Trener czeka, pora już zasiąść na belce. Ciszę i rozmyślania w mojej głowie przerwał dźwięk mojej komórki... Chwila, komórki??? Dopadłem do niej szybciej niż piorun. Na wyświetlaczu ukazał się numer... Ten sam z którego dzwoniła do mnie policjantka.
Odebrałem po chwili. Po co miałem się zastanawiać? Przecież może być to ważne... A co jak ona mnie śledzi? Znowu...? Może jest tu ze mną? Stoi teraz za mną, a ja boję się odwrócić?
- Dzień dobry... Mam dla Pana znowu dwie wiadomości... Dobra i zła, którą Pan chce? - głos kobiety po drugiej stronie telefonu był lekko zdenerwowany... Mi serce waliło jak nigdy...
- No może najpierw dobra? - raz się żyje.
- Złapaliśmy panią Liv... Jest już w więzieniu...
Moje szczęście nie miało granic. Cieszyłem się jak małe dziecko! Liv już nie ma... Mogę zacząć żyć! Jednak chwila... Jest jeszcze ta zła wiadomość...
- A ta druga? - spytałem drżącym głosem.

***

Jesteśmy na lotnisku, ojciec prowadzi nas na samolot. Do wylotu została już ostatnia chwila.
- Idziesz? - spytała Lena... Widziałam jej zawzięcie w oczach, ten znajomy błysk, który objawiał się wtedy i tylko wtedy, gdy była szczęśliwa. Teraz ona była szczęśliwa, że wraca do domu... Do Norwegii, skąd przeleciała. Tam był jej dom... Jej prawdziwy dom... Skąd więc ja pochodzę? Tyle lat mieszkałam w Polsce... Z myślą, że naprawdę jestem Polką... A teraz? Sama już nie wiem skąd jestem... Może ja również jestem ze Skandynawii? Odkąd pamiętam zawsze chciałam tam zamieszkać. Nigdy jednak moje marzenie nie doszło do skutku. Nawet jeśli urodziłam się w Norwegii... Ni jak mi znany jest ten język. Nie będę umiała się tam porozumieć. Lena dała mi parę lekcji, nie musiałam się nawet o nie prosić. Jednak i tak znam tylko i wyłącznie podstawowe wyrażenia. Może wystarczy mi mój, no nawet dobry angielski?
Ale jak to będzie? Kiedy przekroczę próg samolotu będzie już po wszystkim. Teraz jest jeszcze szansa, aby zawrócić...
Nie... Nie chcę całe życie być tchórzem... Nie chcę stracić tej okazji, bo może to być jedyna, najlepsza opcja w moim życiu. Dość już mam użalania się nad samą sobą.
DOŚĆ!
- Idę. - odpowiedziałam stanowczo i obróciłam się, aby zobaczyć zamykające się za mną drzwi samolotu...

***

No to jestem ;)
Tydzień z kochanymi wujaszkami pod jednym dachem był co prawda fajny, ale i tak już się cieszę że jestem w domu... Z powrotem... ;)

Co do rozdziału... No nie jest to to co chciałam... Ale nie będę już przynudzać i ocenę pozostawię Wam :)

A jak Wam mijają wakacje? Jedziecie na LGP?
Ja niestety w tym roku nie dam rady... :( ale i tak doczekać się już nie mogę ;)
No dobra... To ja już kończę swoją długą (i na pewno nudną) przemowę...
Lecę czytać Wasze cudeńka bo mam duuużo zaległości... ;) ale obiecuję że wszystko nadrobię w najbliższym czasie... :)
Jeśli jednak coś bym przeoczyła, to proszę o informację... ;) z góry bardzo dziękuję... :*

Miłego dnia!

KOMENTUJESZ... = MOTYWUJESZ... ♥

6 komentarzy:

  1. Jak zwykle wow Kingo!
    Maciek z Jaśkiem aż brak słów, takie dziecinnie zachowanie.
    Andreas, cóż to Andreas.
    Rozdział świetny :-)
    Pozdrawiam Cię bardzo gorąco.
    Evelina.
    Ps. Zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana rozdział świetny.. i doskonale wiesz jak zakończyć, żebyśmy wpadli na kolejny..
    Anders - ciekawe jakaż to sprawa jest tą złą.. jednak jeśli Liv jest w więzieniu, może być coś gorszego?
    Olek - też jestem zdania, że powinien się zakochać. Potrzebuje kogoś, mimo, że ma przyjaciół. Jednak ta druga połówka.. to byłoby coś :)
    Kinga - mądra dziewczyna. Nie można całe życie uciekać i być tchórzem. Odwaga czasami jest potrzebna.
    Ja się wybieram na LGP, a ty ściskaj kciuki podczas konkursów!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejoo. ;*
    Kolejny genialny rozdział w Twoim wykonaniu, Kochana. ;*
    Świetna robota, naprawdę. ^^
    Końcówka? Nie mam pojęcia czego się spodziewać w następnym rozdziale właśnie przez nią!
    Kurcze, ale czemu zaczęłam od tyłka strony? hehe Nie mam pojęcia. To chyba te emocje! ^^
    Kinga jest naprawdę niesamowitą, młodą osóbką. Podoba mi się jej podejście do życia, postrzegania świata. :)
    I Anders też mnie zastanawia...
    Czekam na następny! ;*
    Buźka. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Już jestem :)
    Świetny rozdział! Mam wrażenie, że każdy następny jest coraz lepszy :) Tylko dlaczego skończyłaś w takim momencie? No cóż, muszę uzbroić się w cierpliwość :)
    Kinga wiele przeszła, ale naprawdę podoba mi się jej postawa. Odwaga jest bardzo potrzebna do tego, żeby na nowo wszystko odbudować. Hmm... chłopacy może powinni założyć jakiś klub matrymonialny? :) Ale tak na serio, mogli się trochę pohamować jeden z drugim... Chociaż druga połówka Olkowi na pewno by się przydała. Zawsze raźniej :) No i Anders. Skoro dobrą wiadomością było to, że Liv została złapana... to jaka jest ta zła? Aż się boję...
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Kinia w końcu poczuła się bezpieczna. W końcu odpuściła sobie myśli o swojej rodzinie... o rodzicach, którzy na nią nie zasługiwali. Każda przygoda w życiu czegoś nas uczy. Każda porażka czy każde zwycięstwo sprawia, że rośniemy w siłę. I myślę, że teraz Kinga będzie silniejsza. Lena ją wspiera i razem podbiją świat. Może ten wyjazd coś zmieni? :)
    Andi. :) Czyżby poczuł potrzebę kobiety u boku? W sumie to nie byłby najgorszy pomysł. Myślę, że kolejny skok Andersa zadecyduje o pozostaniu w kadrze. :) Co do Liv. Świetnie! Policja ją złapała, ale co to za zła nowina...? ;/
    Olek... och ten nasz Olek... :) Kamil swatka? No nie. To może być ciekawe. :D
    BUZIAKI! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. No to skończyłam nadrabiać wszystko ;)) I z przykrością stwierdzam, że nie chcę, żeby to opowiadanie się skończyło! :c Masz wyobraźnie i "lekkie" pióro, bardzo miło się czyta ;)
    Szkoda mi Kingi, przez tyle lat się męczyć... Swoją drogą jestem ciekawa kto ją tak skrzywdził ;c Dobrze, że ma przy sobie Lenę, taka przyjaciółka i siostra to skarb ;)
    Andi biedny, śledzony przez tyle czasu... I ze świadomością, że ktoś go cały czas obserwuje, że jest w jego domu... Dobrze że Liv złapali ;)
    No i Oluś xd Hahaha ;D Pominę ;p
    Jestem ciekawa czy te historie się jakoś połączą ;)
    Życzę weny i pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń

Z góry dziękuję za wszystkie komentarze! :)