Rozdział 28
"Jeszcze wszystko się może zdarzyć..."
*****
Minął niecały miesiąc, a do ślubu Leny i Andersa pozostały dokładnie dwa tygodnie. Mało i dużo za razem. Lecz co to wszystko miało znaczyć dla mojej kochanej siostry? Chodziła ciągle taka zdenerwowana, niepewna, jakaś taka... Nie była sobą. Uśmiechnięta chodziła tylko w obecności Andersa, mnie też czasami udało się ją jakoś rozweselić. Nie trwało to jednak zbyt długo. Powiedziała mi o śnie, ale nadal nie mogłam w niego uwierzyć. Powiedziałam jej, żeby się nie przejmowała, bo to nie wyjdzie jej na dobre. Miała nawet chwilę, kiedy chciała zerwać zaręczyny. Jednak szybko wybiliśmy jej to z głowy. Lena wiedziała, że najszczęśliwsza będzie tylko z Fannemelem i nikt ani nic tego nie zmieni, choćby nie wiem jak tego chciała. Ten szczęśliwy los, spędzenie z nim czasu do końca swoich dni jest jej pisany, a sam Anders nie wyobraża sobie, żeby miało być inaczej. Jedyne, co do siebie czują to miłość, a nikt nie może im stanąć na drodze.
- Kinga... - siostra wchodziła po schodach na drugie piętro. Chciałam ją jakoś rozweselić na dobry początek dnia, więc stwierdziłam, że zrobię jej ulubione naleśniki. - Ja już chyba wiem co zrobię.
Spojrzałam na nią zdziwiona. W końcu od tej decyzji...
- Będę szczęśliwa. Chcę być szczęśliwa. I to z nikim innym, jak z Andersem.
Podeszłam do niej i przytuliłam, a jej popłynęły z oczu łzy. Ale łzy szczęścia. Już za dwa tygodnie, kiedy stanie na ślubnym kobiercu, będzie szczęśliwa i ona już to wie.
***
(Olek)
Musiałem wrócić do domu, ale to tylko dlatego, że Łukasz stwierdził, że mam za długie wakacje. Nie chciałem wracać, nie chciałem jej opuszczać, ale i tak jej nie zostawię, tylko do niej wrócę. Spotkamy się za niecałe dwa tygodnie na ślubie Leny i Andersa.
- I jak było, Oluś na wakacjach? - pierwsze pytanie wszystkich kolegów. No w sumie niczego innego po powrocie spodziewać się nie mogłem.
- Podobały się prezenty? - dopytywała Ewa.
- No, ależ oczywiście. - odpowiedziałem, uśmiechając się.
- No to teraz opowiadaj. - Piotrek usadowił mnie na krześle, a dookoła wszyscy usiedli po turecku. Przeglądali mi się, a ja zacząłem mówić... Ale bardzo ogólnie. Szczegółów zdradzał nie będę...
***
(Lena)
Dzisiaj Kinga wyciągnęła mnie do sklepu, aby pójść na przymiarkę sukni. Zgodziłam się na to, bo nie chciałam się już zamartwiać w domu.
Szłyśmy, korzystając z tego, że pogoda była wspaniała. Oby za te czternaście dni była taka sama. Weszłyśmy do środka przestronnego salonu sukien ślubnych, gdzie w oczy od razu rzucała się śnieżno biała, świecąca góra sukienek. Od razu obok nas wyrosła znajoma Kingi, właścicielka salonu, z wielkim uśmiechem na ustach.
- No, Lena, widzę, że jesteś ciekawa, co tam wyszło. - jej uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył. Poszła na zaplecze i po chwili przyszła z pakunkiem w rękach. Odpięła zamek i wyjęła jego zawartość. Na wieszaku wisiała prześliczna sukienka z różnymi koronkami, różami... Była dokładnie taka sama jak ta ze snu...
- Jest piękna. - powiedziałam i odepchnęłam od siebie tę myśl, która wywołała mieszane uczucia i pozwoliłam sobie zachwycić się pięknem sukienki. - Pójdę przymierzyć.
Zabrałam szybko kieckę od dziewczyny i zostawiłam je zaskoczone moim nagłym postanowieniem. Weszłam do przymierzalni i szybko przebrałam.
- Jeju... Wiesz, siostrzyczko... Ja wiedziałam że ty śliczna jesteś, ale teraz to już nie wiem, co mam powiedzieć. - Kinga wytrzeszczyła oczy, a stojąca obok niej Mila była zdziwiona. Przejrzałam się w lustrze, które wisiało na ścianie. Rzeczywiście sukienka leżała idealnie. - Chyba jednak może nie pokażemy cię Andersowi wcześniej, jak dopiero przed ołtarzem. - zaśmiała się.
Na mojej twarzy zawidniał uśmiech. Prawdziwy i szczery. Tego potrzebowałam. Jedno przełamanie sprawiło, że zaczęłam znowu żyć. Nie przejmowałam się tym co było... Co się śniło. Bo to ja piszę swoją historię, swoje życie i to co będzie zależy ode mnie. Tylko ode mnie.
***
Przyszłam z Leną do domu i od razu zaczęliśmy się przygotowywać do imprezy u Johanna. Oczywiście Lena ubrała koralową sukienkę z dłuższym tyłem i złotym paskiem. Ja... Nie wiedziałam się w co ubrać. I to już niepierwszy raz. Stwierdziłam, że chyba najlepiej będzie jak ubiorę turkusową...
Tata wsiadł do samochodu i czekał jeszcze na to, aż się do końca ogarniemy. Trochę nam to zajęło, chociaż i tak nie było to tak długo, jak ostatnio. Gdy wyszłyśmy, zaczął się śmiać.
- Z czego się śmiejesz? - zapytała Lena.
- Pamiętam, jak jeszcze nie dawno dopiero tu przyjechaliśmy... Byłyście jeszcze dziećmi... A teraz?
Odpowiedziałyśmy uśmiechem. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy.
Po kilku minutach, byliśmy na miejscu. Pewnym krokiem zmierzyliśmy w stronę domu Forfanga. Tata poszedł w swoją stronę, a my w swoją. Chwilę później już staliśmy w gronie swych znajomych. Zarówno Johanna, Philipa, jak i Andersa, na co Lena zaczęła tryskać radością. W końcu zaczęła przypominać siebie.
- Chodź... Widzę, że pan Larsen nas woła. - powiedział nagle, a ja odwróciłam się.
Tak, rzeczywiście tata nas wołał. Stał obok ojca Johanna. Wyraźnie dobrze się dogadywali. Ręką pokazał mi, że mam ze sobą przeprowadzić również i Lenę.
- Ukradnę ci ją na chwilę. - powiedziałam, kładąc siostrze ręce na ramionach. Anders uśmiechnął się, pocałował ukochaną w policzek, na co ja tylko przewróciłam oczami. Poszliśmy razem z Johannem w stronę naszych staruszków.
- No więc, dzieciaki... Chcielibyśmy wam o czymś powiedzieć... - zaczął tato.
Coraz bardziej zżerała mnie ciekawość, co chcieli nam powiedzieć. Co to mogło być? Nic nie przychodziło mi do głowy.
- Jesteśmy braćmi. - dokończył pan Forfang.
Nagle w mojej głowie zaczęły krążyć dziwne myśli. Oni - braćmi? Ale... Jak?!
***
(Johann)
Tato... Proszę... Powiedz, że to nie jest prawdą...
Od razu zrobiło mi się głupio... Okazuje się, że Kinga i Lena to moje kuzynki... A co ja zrobiłem Kindze? I dlaczego jej to wtedy zrobiłem...?
- Ale nazwisko? - zapytałem.
- To już inna historia... - odpowiedział Pan... Wuja Larsen...
Aha... No świetnie...
Spojrzałem na dziewczyny, a one na mnie. Chyba byliśmy tak samo wszystkim zaskoczeni. Ale to by tłumaczyło wiele rzeczy...
- Czemu mówicie nam o tym dopiero teraz? - spytała Lena.
- Stwierdziliśmy, że teraz będzie wam łatwiej... Jesteście już dorośli. Powinniście wiedzieć, powinniście poznać prawdę.
Teraz będzie łatwiej? Nie... Nie było. Zdecydowanie nie. Od razu przypomniałem sobie tą sytuację w kinie. Potem przed moim domem... Czułem się strasznie. Oto wszystko z mojej winy. Dlaczego nie powiedzieli nam tego wcześniej? Wszystko wyglądałoby inaczej. Cieszy mnie jednak fakt, że przerwaliśmy w porę. Co wtedy by było?
Kinga przygryzła dolną wargę. Chyba ona również s tym momencie poczuła się nieswojo.
Nie mogę mieć jej niczego za złe. Przecież to nie przez nią. Tylko przeze mnie...
*****
Jestem ;)
I jak Wam mija weekend?
Ten rozdział chciałabym zadedykować wszystkim, którzy go czytają. Jesteście wspaniali, naprawdę :*
I pewnej osobie, która na codzień pokazuje mi, jak mam żyć. Bez niej nic nie miałoby sensu. Jest wielkim wsparciem, wielką nadzieją i niesamowitą osobą. Lenko, kochana, dziękuję :*
Wybaczcie, że rozdział taki trochę... Do bani... O wszystkim, a jednocześnie o niczym.
Jednak z rozdziału na rozdział coraz bliżej końca :( jeszcze tylko 2 rozdziały i epilog. Lecz na pocieszenie i otarcie łez jest jeszcze jeden blog, który mam nadzieję, że Was zaciekawi ;)
Tak jak obiecałam dzisiaj dwójka również się pojawiła :)
Życzę Wam miłego wieczoru :)
Buziaki ;*
KOMENTUJESZ... = MOTYWUJESZ... ❤
Jestem :)
OdpowiedzUsuńKochana moje, wyszło Ci kolejne cudo. Nawet sobie nie wyobrażasz jak opadła mi szczena czytając, że Kinga i Johann są rodziną. Z jednej strony zaskoczenie, z drugiej.. okropnie się cieszę :D panu Johannowi już dziękujemy, teraz Kinia może bez przeszkód być z Olkiem :D O właśnie tak!
I rozdział wcale nie jest do bani, proszę nawet tak nie mówić, jest super :)
Szkoda tylko, że zbliżamy się do końca :(
Całe szczęście, że masz drugiego bloga, na którego właśnie się przenoszę :)
Buziaki :**
Kinga i Johann rodziną? Serio?! Nieee, no weź. Byłam #TeamJohann, a Ty mi to zepsułaś -_- No, ale z pewnością Olek się cieszy :D
OdpowiedzUsuńOh, dziękuję, nie codziennie piszą, że jestem wspaniała, ale te słowa raczej należą się Tobie. Jesteś geniuszem, na prawdę geniuszem, a kiedy już wydasz swoją książkę, to mam nadzieję, że znajdą się jakieś małe podziękowania, drobnym druczkiem na tylnej okładce, dla czytelników tego bloga. Rozdział nie jest do bani i żaden nigdy nie był. Smutno trochę, że blog się już za niedługo kończy, ale mamy jeszcze drugi, który dopiero się zaczyna. Zawsze sobie powtarzam, że coś musi się skończyć, żeby coś nowego mogło się zacząć. Pozdrawiam :*
P.S-Byłam tu jeszcze wcześniej niż na tamtym drugim blogu i skomentowałam ten rozdział trochę dłużej niż teraz, ale blogger coś chyba mnie nie lubi i nie mam pojęcia co się stało z tamtym komentarzem. :)
Madziku i co my zrobimy z naszym #teamJohann ? D:
UsuńWiedziałam,że Kinia musi być z Olusiem bo w drugą stronę by i tak nie wyszło :D Szkoda,że to tylko 2 rozdziały do końca ;( Ja nie chce końca :( Sorki,że dziś tak mega krótko :/
OdpowiedzUsuńBuziaki i do następnego :*
Weny życzę :3
Gabi
Johann, Kinga i Lena to rodzina realy??????Dziewczyno kocham Cię!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCzyli Olek i Kinia are winner !!
Boże język angielski mnie zżera. :(
Lena będzie piękną panną młodą a Andreas panem młodym.
Pozdrawiam kochana i lecę dalej.
Melduję się :)
OdpowiedzUsuńKochana, jeszcze raz usłyszę, że "rozdział jest do bani", to po prostu nie ręczę za siebie :D Przecież jest świetnie!
Co ty tutaj wyprawiasz? Kinga i Johann rodziną??? O.o No powiem szczerze, to była chyba ostatnia rzecz, której się spodziewałam... No to teraz pewnie Olek już zaciera łapki, bo kandydat do serca dziewczyny już mu definitywnie odpadł ;)
Lena i Anders, po prostu miód, cud i maliny :D
Kurczę, szkoda, że to już koniec... ale cóż, wszystko co dobre, niestety szybko się kończy... :)
Buziaki :**
Hejka! :*
OdpowiedzUsuńTak jak zawsze. :) Bardzo mi się podoba. ^^
Nie dziwię się, że Lena ma takie... wątpliwości co do tego ślubu. Sen był straszny, ale wiadome jest i dla niej i dla nas, że tylko Andi może ją uszczęśliwić. :)
Ta sukienka... No nieco mnie zaniepokoiła, ale w końcu... są pewne względy, które oddzielają sny od jawy. I wszystko będzie dobrze. Jestem o tym święcie przekonana. ^^
Pan Larsen i pan Forfang braćmi? Spodziewałabym się wszystkiego, ale nie tego! :o Zaskoczyłaś mnie i to jest absolutnie wielki plus. :D
Czekam na kolejny! ♥
xxx
Jestem :)
OdpowiedzUsuńKochana, jest genialnie! ;*
Dobrze, że Lena w końcu odepchnęła od siebie te wątpliwości. Przecież ona i Anders są dla siebie stworzeni! Wierzę, iż wszystko potoczy się po ich myśli.
Dopadło mnie wielkie zdziwienie. Kinga z Johannem są spokrewnieni? No Kochana, co Ty nam fundujesz? Ogromne, ogromne zaskoczenie i duży plus za pomysłowość!
Oczywiście Ewka musiała się dopytać, czy prezenty się spodobały :D
Wielka szkoda, że zbliżamy się do końca tego cudownego opowiadania. Ubolewam.
Czekam tutaj na kolejny!
Buziaki ;***
Hej. ;*
OdpowiedzUsuńWybacz mi spóźnienie, Kochana. Szkoła- i wszystko jasne. ;/
Trzymam kciuki za Lenkę i Andreasa. Teraz wszystko musi się udać, nie ma co rozważać nawet innej opcji! Oj, nie, nie! ;D
OMG! Kinga i Johann są rodziną? ;o Zbierałam szczękę w tym momencie, gdy o tym czytałam. ;o
Nie ma co, umiesz zaskoczyć człowieka! ;D
Czekam na kolejny rozdział! ;D
Buźka. ;**
Super. Kiedy następny?
OdpowiedzUsuń