Rozdział 24
"Serce tańczy, dusza śpiewa"
*****
- Anders... - jego imię wypowiedziałam z wielkim trudem. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć i co takiego się później stanie. Niczego w tym momencie nie mogłam być pewna, no bo czego się tu trzymać? Moje serce chciało wykrzyczeć: TAK, TAK!
Mina Andersa była coraz bardziej niecierpliwa. Wyrażała jego emocje. Jeju, Lena, otrząśnij się... Przecież go kochasz!
- Tak. - powiedziałam w końcu.
Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, czułam jak wszystkie wątpliwości opuszczają moje ciało. Anders wstał, stanął naprzeciwko mnie i wyciągnął mały, błyszczący pierścionek, który włożył mi na serdeczny palec. Był śliczny, był przepiękny. Spojrzałam mu w oczy, prosto w jego barwne tęczówki, w których kryła się nieposkromiona radość. Błysk stał się dużo bardziej wyraźny niż zwykle.
Zbliżył swoją twarz do mojej i po chwili nasze usta złączyły się w pocałunku. Ludzie na trybunach zaczęli krzyczeć, klaskać, wszyscy się cieszyli. Przez zamknięte powieki widziałam błyski fleszy. Ale nie to było najważniejsze. Najważniejszy był on. Nie wiem ile czasu minęło, nie wiem, jak długo tak staliśmy. Kiedy jednak oderwaliśmy się od siebie nie mogłam złapać oddechu, jemu również brakowało sił.
Jednak na naszych twarzach widniał uśmiech.
***
Klaskałam, wiwatowałam, w najlepsze. Byłam szczęśliwa, Leny szczęściem. Patrząc na swoją już dziś pełnoletnią siostrę, poczułam jak ogarnia mnie duma. Byłam z niej dumna. Wiedziałam, że wkroczy w odpowiedzialne, dorosłe życie, bez żadnego problemu. Zawsze była bardziej "dorosła" niż ja... Wszyscy ją za to chwalili. Czasami aż trudno uwierzyć że pomiędzy nami jest tylko piętnaście godzin różnicy...
Spojrzałam na tatę. W jego oczach kłębiły się łzy.
- Tatku... Płaczesz? - zapytałam uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Moja córeczka tak szybko dorasta... - wytarłam mu łzy swoim kciukiem i spojrzałam prosto w oczy.
- Hej, staruszku... Nie zostawimy cię samego. - kąciki jego ust powędrowały w górę.
Przytulił mnie nagle. Pozwoliłam mu się trochę wypłakać.
- Dobra, dobra... Okey... Idź, ojciec, błogosław. - mrugnęłam do niego.
Otarł ostatnią łzę i z wielkim bananem na ustach podszedł do szczęśliwych zakochańców.
Patrzyłam na nich skupiona i szczęśliwa.
- Lena to szczęściara, że trafiła na Andersa... - z rozmyślań wyrwał mnie głos stojącego koło mnie Johanna.
- Eee... Jak ty, tu...? - pytałam zdziwiona. Jeszcze przed chwilą stał tam... A teraz tutaj...
***
(Johann)
- No tak po prostu przyszedłem... Nie widziałaś mnie? - zaśmiałem się.
- Nie... Jakoś nie zwróciłam na ciebie uwagi, wybacz... - uśmiechnęła się do mnie.
- Oj nie ma czego... - mój wzrok padł z powrotem na zakochanych.
- Oni mają szczęście... - powiedziała, kiedy podążyła za mną wzrokiem.
- Słuchaj... Bo ja chciałbym ci coś powiedzieć... - odkleiłem się od barierki i spojrzałem w jej zielone oczy.
- No...?
- Kinga... To między nami... Między nami jest jakaś więź... Jest to coś więcej niż przyjaźń, ale mniej niż miłość... A ja... Nie chcę tego popsuć, nie chce mieszać ci w głowie, bo nie o to tutaj chodzi...
- Chcesz zostawić to takim, jakie jest? - zapytała.
- Tak... Nie chcę tego popsuć, bo zależy mi na tobie i nie będę tego dłużej ukrywał... Może pogodzenie się z tym będzie dla mnie trudną rzeczą, ale... Chcę żebyś była szczęśliwa...
Jej oczy zeszkliły się. Nagle poczułem jak obejmuje mnie dookoła szyi. Przymknąłem powieki, chciałem, aby ta chwila trwała... Przyjacielski uścisk.
- Dziękuję... A ty masz przed sobą jeszcze całe życie... Jestem pewna, że trafi się jakaś szczęściara...
Otarła oczy z łez i uśmiechnęła się.
- No przyjaciółko... Leć do nich... - skinąłem głową na szczęśliwą dwójkę, która stała i właśnie rozmawiała z panem Larsen.
- Chodź ze mną... - powiedziała i poszła przodem. Ruszyłem zaraz za nią.
Po chwili staliśmy tuż obok nich.
***
(Olek)
Dobrze że chociaż mają tu jakiś telewizor... O ile to jest telewizor... Puścili jakieś wiadomości... Uuu! Co ja widzę! Fannis?
No no no... Kolego...
Uśmiechnąłem się. Lena jest teraz chyba najszczęśliwszą osóbką na ziemi.
Ugh... A ja zamiast tam być, siedzę na jakimś lotnisku!!! Postanowiłem pójść i zapytać się, kiedy dokładnie odlatuje samolot.
- Dzień dobry... - przywitałem się z kobietą, która siedziała z oczami wlepionymi w ekran komputera.
- Mhm..? - zapytała, nie podnosząc wzroku.
- Kiedy odlatuje samolot... O ten...? - pokazałem palcem na ekranie jej komputera.
- Za... - spojrzała na swój niebieski zegarek ze srebrną tarczą. - Dokładnie od teraz, za pięć godzin.
- Pięć godzin?! No chyba sobie pani ze mnie żartuje...
- Wybacz, kochanieńki... Ale nie dzisiaj... - spojrzała na mnie wrogo. Od razu odwróciłem się na pięcie i odszedłem w przeciwnym kierunku.
Jeszcze pięć godzin... Spoko, Aleksander... Wytrzymasz. Wytrzymałeś już prawie dwadzieścia cztery... Jeszcze pięć... To będzie bułka z masłem!
Świetnie... Dlaczego akurat teraz zachciało mi się jeść?
Nie myśl o tym... Nie myśl...
Zerknąłem na ekran komórki, dwa nieodebrane od Maćka. Czyżby coś się stało?
- Olek... Dobrze, że dzwonisz... - jego głos usłyszałem już po pierwszym dźwięku sygnału.
- No to o co chodzi? - zapytałem niepewnie.
- Oglądałeś wiadomości? - zapytał podekscytowany.
- Chodzi o Fannemela i Lenę? - uśmiechnąłem się pod nosem. - Tak widziałem...
- No to, czemu ciebie tam jeszcze nie ma?
- Bo jestem na jakimś dziwacznym lotnisku, a samolot odlatuje za pięć godzin! - miałem dość. Ja chcę już lecieć...
- No chyba, że tak... Słuchaj, jak dolecisz, to zadzwoń, no chyba, że będzie ci się nudziło, to wtedy ty dzwoń.
- Jasne...
Rozłączyłem się.
***
(Anders)
Zgodziła się! Taaak!!! Nigdy w życiu nie byłem tak szczęśliwy!
Z tego wszystkiego czuję, że mógłbym ją udusić... Ale nie... Niech jeszcze pożyje że mną...
Uśmiechnąłem się w stronę Pana Larsen, który życzył nam wszystkiego najlepszego, na "nowej drodze"... Zaraz potem zauważyłem, jak w naszą stronę, zmierzają Kinga i Johann. Z drugiej strony przyłączył się Phillip.
- No, szwagier... Tylko grzeczny masz być, bo jak nie to ze mną będziesz miał do czynienia... - Kinga pogroziła mi palcem.
- Tego wolałbym uniknąć. - mrugnąłem do niej.
Przytuliła się do siostry, a mi wypadało jeszcze pogadać trochę z Forfangiem i Sjoeenem.
- Straciliśmy cię... - Phillip położył mi rękę na ramieniu i mówił smutnym głosem, udając, że płacze.
- Będzie nam ciebie brakowało... - zaraz po tym dołączył się do niego Johann.
- Jak ja was kocham... - odparłem tym samym co oni wcześniej tonem i przytuliłem ich do siebie jednym ruchem.
- My ciebie też... - odparli w jednym momencie.
***
Wczoraj był strasznie długi dzień... Jeszcze później wszyscy dzwonili i gratulowali Lenie i Andersowi. Puścili ich w wiadomościach.
Usiadłam na łóżko i zastanawiałam się co dzisiaj za dzień... No tak... Moje urodziny. Czułam się strasznie. Spędzę urodziny bez Olka... Brakowało mi go właśnie w takich chwilach.
Moje rozmyślania przerwał dźwięk wibracji mojej komórki.
- Tak?
- Wszystkiego najlepszego w tym szczególnym dniu, kruszynko moja! - tak! To Olek... Cieszyłam się strasznie.
- Oj, dziękuję... Ale nie trzeba było... - nie lubię zbytnio, gdy ktoś składa mi życzenia... Nie wiem co mam wtedy odpowiedzieć.
- Tak, trzeba, trzeba. Prezent wręczę ci później. - miałam wrażenie, że się uśmiecha.
- Nie, nie trzeba...
- Tak, trzeba...
- Nie.
- Tak.
I chyba było by tak dalej, gdyby nie to, że Lena przyszła zobaczyć, kto o tej godzinie gada tak głośno.
- Wybacz! - krzyknęłam za nią, kiedy zamykała drzwi. - Muszę kończyć...
- No to na razie. - chyba jego uśmiech nie schodzi z twarzy.
- Pa.
I rozłączyłam się. Usiadłam po turecku na materacu i położyłam telefon na szafce obok.
W tym momencie drzwi się otwarły, a za nimi stanęła Lena.
- Nie... Nie... Nie wolno! - zaczęłam machać palcem, kiedy zrozumiałam, co szykuje.
- Och, tak, tak! - podeszła i wyskoczyła na łóżko, siadając tuż obok mnie. Później przytuliła mocno i spojrzała mi w oczy.
- Wszystkiego najlepszego! - krzyknęła. - Olek dzwonił?
- Tak...
- Pewnie smutno ci, że go nie ma...?
- Trochę...
Przytuliła mnie mocniej.
***
(Olek)
Tak! W końcu w samolocie!
Usiadłem na jednym z foteli, obok jednego strasznego pana.
- Witaj, młody człowieku...
Skinąłem głową.
Lecieliśmy, a pod nami rozpościerał się piękny widok. Dziś niebo było bezchmurne, świeciło słońce. Dlaczego akurat w jej urodziny nie mogę być przy niej?
Nagle poczułem coś na swoim ramieniu. Odwróciłem głowę, a moim oczom ukazał się straszy mężczyzna... Który spał z głową na min ramieniu. Świetnie! Spróbowałem chwycić go jakoś i ręką przełożyć z mojego ramienia na oparcie siedzenia.
Uff... Udało się. No to lecimy dalej.
Po chwili usłyszałem głośne chrapanie. Ojeju... Poprawiłem poduszkę pod jego głową. W tym momencie przyszła stewardessa.
- Podać coś panu? - zapytała.
- Nie, dziękuję... A czy może pani sprawdzić, czy gdzieś są wolne miejsca? - zapytałem.
- Nie... Niestety nie ma... A coś się stało? - jej mina była zdziwiona.
- Nie... Już nic. - podziękowałem jej i wymusiłem uśmiech. Poszła.
Spojrzałem znowu przez małe okienko.
- Kosmici nadchodzą! - ktoś nagle krzyknął. Od razu w samolocie zrobił się gwar. Po chwili jednak doszło do mnie, że to ten pan, który siedzi obok mnie.
Złapałem się ręką za czoło... Mam dosyć, ja chce być na miejscu.
*****
No więc tak to właśnie 24 minęła...
I powiem tak...
Zapraszam wszystkich na prolog :)
Chciałam dodać go dopiero z następnym rozdziałem, jednak zdecydowałam się, że dodam go dzisiaj. :)
Jestem ciekawa co o nim myślicie :)
(Rozdziały będą się pojawiać po zakończeniu tego opowiadania)
Czekam na Wasze opinie również tutaj, gdyż są one ogromną motywacją :)
Życzę Wam miłego dnia :)
No i jak najlepiej spędzonego końca wakacji ;)
Niestety już niedługo do szkoły... :(
KOMENTUJESZ... = MOTYWUJESZ... ❤
Cudo rozdział kochana.
OdpowiedzUsuńJestem dumna z Leny, że powiedziała TAK!!!
Johann odpuścił czyli Olek ma wolną drogę do naszej Kingii.
A propos Olka współczuję chłopakowi sąsiada w samolocie.
Pozdrawiam Cię i czekam na kolejny rozdział.
Evelina.
Już jestem :)
OdpowiedzUsuńKochana, bardzo sympatyczny rozdział. No i jaki radosny! :)
Lena się zgodziła! Kurczę, cieszę się razem z nimi :D Ja już po prostu w głowie układałam czarne scenariusze... cóż, jestem chyba naprawdę w tym specjalistką ;) Ale wszystko dobrze się skończyło. No nic, chyba pozostaje mi życzyć wszystkiego na nowej drodze życia ^^
Johann tak po prostu odpuścił? Hmm... jakoś to podejrzane. Ale z drugiej strony, Olek ma teraz wolną rękę, właściwie wolną Kingę. No chyba, że Johann jednak zmieni zdanie.
Koniec wakacji... nie wiem, jak ty, ale ja zaczynam mieć doła z tego powodu...
Buziaki :**
Witaj! ;*
OdpowiedzUsuńOjeeeejciu. ♥ Ależ przyjemny dla oka rozdział! Tak lekki i na dodatek świetnie napisany! Można się zachwycać, Kochana! ;*
Ech, a ja głupia wątpiłam w Lenę. Nie miałam pewności, że wszystko będzie pięknie, a Lena przyjmie oświadczyny. Zgodziła się. Powiedziała TAK. I czemu ja zawsze muszę być taką pesymistką? ^^ hehe Teraz wszystko, co najlepsze dla nich! ;D
Johann zmienił zdanie. Poddał się. Czyli co? Droga wolna dla Olka! ;) Chyba nawet się z tego cieszę. Teraz Kinga i Olek będą mogli być naprawdę szczęśliwi. ;)
Czekam na nexta. Buziaki! ;*
Hejka naklejka :*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za nieskomentowanie poprzedniego rozdziału. W ogóle dopiero teraz go przeczytałam i stwierdzam, że u nas telepatia level hard XD To nie może być przypadek :D No nieważne. Ciesze się, że Lena się zgodziła. Johann, nie możesz człowieku odpuścić. Nie, nie i jeszcze raz nie. Ja się nie zgadzam :D #TeamJohann Tak wiem, że tylko ja zawsze mam odmienne zdanie od innym, ale jestem oryginalna :D xD No a jeśli tak serio zmienił zdanie, to ma Celinę :D XD Jeśli straszy pan zrzędził Olkowi w samolocie to ja mu okropnie współczuje :D Serio. Rozdział jest wspaniały, jak zawsze, pozdrawiam :*
Idę spać, więc krótko :p
OdpowiedzUsuńRozdział przecudowny ♡ Olkowi współczuję z całego serca, ale to nie zmienia faktu, że nadal jestem #TeamJohann!! Chłopie no, nie poddawaj się tak szybko...:) Walcz, walcz, walcz o swoje!!! A dla Leny i Andersa najserdeczniejsze gratki :3
Dasz radę w szkole ;) Weny :*
Ps.: Dopiero teraz przeczytałam komentarz Madzik Leny i to kolejne potwierdzenie na to, że jesteśmy zaginionymi siostrami <33
Jestem i ja ;)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Lena powie TAK, innej opcji przecież nie było. To teraz jakieś wesele i żyją długo i szczęśliwie xD
Biedny Olek..tyle godzin na lotnisku, potem mało przyjemny lot..ale w końcu czego się nie robi dla miłości <3
Kinga na pewno ucieszy się z jego przyjazdu ;)
Pozdrawiam i juz zabieram się za prolog ;**
Hej :)
OdpowiedzUsuńKochana, rozdział cudowny! Po prostu mega!
Nie wiesz nawet jak strasznie się cieszę, że Lena przyjęła oświadczyny Andersa. Przecież oni są dla siebie stworzeni! Nie mogło być inaczej, to musiało się tak skończyć.
Och ten Olek zawsze ma jakieś przygody. Najpierw czekał na samolot, potem siedział z jakimś dziwnym panem :D Ale niech leci do tej swojej kochanek Kingi!
Cieszę się również, że Johann wszystko wyjaśnił. Oby już było w porządku!
No Kochana, czekam na kolejny ;*
Zajrzę na prolog!
Buziaki ;***
Taak! Lena się zgodziła! Byłam pewna, że się zgodzi! :D Nie było innej opcji. ^^ Teraz czeka ją piękna przyszłość. Przyszłość u boku Andersa... Przyszłość u boku swej miłości... Jakie to piękne. ❤
OdpowiedzUsuńCholernie podoba mi się, że ojciec dziewczyn pobłogosławił ten związek. Jeszcze tego by brakowało, żeby tatuś pokomplikował im sprawy. ;)
A Johann? Podoba mi się jego decyzja. Była bardzo dojrzała. Dobrze, że zaprzestał dążeniu do tego, czego nazwy sprecyzować nie potrafił. Skoro nie była to ani przyjaźń ani miłość, to chyba lepiej, że to zakończyli nim jeszcze zdążyło rozkwitnąć. Mądrze. :)
A co do nadzego Olusia. Ten to zawsze ma pod górkę. :p Ale w końcu samolot wystartował. Co prawda oczekiwanie 5 godzin na lot to sporo, te męczarnie w samolocie z facetem obok też, ale czego się nie robi dla miłości, prawda? :))
Czekam na kolejny! :*
Buziaki! :*
Nie wierzę, że Johann chce tylko przyjaźni. Jak to się mogło stać? Ale to twoja decyzja, szanuję.
OdpowiedzUsuńKiedy Olek W końcu przyjedzie? Już się doczekać nie mogę.
A te oświadczyny. Cud, miód. Dobrze, że Lena się zgodziła.
Ja kończę kończę, pprzepraszam, że tak krótko i pozdrawiam :)