Strony

3 sierpnia 2015

Rozdział 17

Rozdział 17

"Pójść tam, gdzie nigdy nikogo nie było"



*****

- Johan? To ty? - spytałam. Nie wiedziałam dokładnie czy to on. Głos w telefonie był zakłócany przez jakieś trzaski.
- Tak, to ja... Masz chwilę? - zapytał. Teraz byłam już pewna, że to on. Odetchnęłam z ulgą.
- Tak... Nie mam teraz nic do roboty... A czemu pytasz? - byłam ciekawa co chodzi mu po głowie. Jego głos nie zdradzał żadnych emocji.
- Anders pojechał... No i teraz nie mam co robić... Przyjdziesz? - zapytał. Słychać było, kiedy mówił o Andersie, że się cicho śmieje.
- Oczywiście. Leny też nie ma... - uśmiechnęłam się.
- To poczekaj... Nigdzie się nie ruszaj, za pięć minut jestem... - powiedział szybko i się rozłączył.
Nie pozostało mi nic innego jak tylko czekać.

***

(Lena)
Przez drogę prawie się do siebie nie odzywaliśmy. Nie było takiej potrzeby. Szczery uśmiech i głęboki wzrok wystarczył. Przynajmniej mi... A Anders...
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział kiedy dojechaliśmy na miejsce. Podszedł do moich drzwi i otworzył na szerok. Podał rękę i pomógł wysiąść.
- Dziękuję. - miałam wrażenie, że moja twarz zaczyna się coraz bardziej czerwienić. Starałam się to ukryć, zakrywając twarz włosami. Jednak wiem, dlaczego Kinga mi je rozpuściła. Jeju, jak ja jej dziękuję!!!
- Idziemy? - spytał Anders. Wziął moją rękę i położył na swoją... Szliśmy tak skupieni. Bałam się o to czy się nie potknę.
Weszliśmy do środka, kelner zaprowadził nas do stolika. Szliśmy po szerokich schodach, na "piętro". Był to długi i szeroki balkon, na którym mieścił się tylko jeden stolik. Na stoliku paliły się czerwone świece, które dawały ciekawy klimat. Anders położył mi swoją rękę na plecach. Poczułam dziwny dreszcz, który przeszedł po całym moim ciele. Podeszliśmy do stolika i usiedliśmy.
- Więc... - zaczął Anders.
- Więc... - próbowałam zacząć temat... Jednak nic nie przychodziło mi do głowy...
- I... - Anders próbował...
- No... - ale ja też.
Na szczęście... (ciekawe dla kogo) przyszedł kelner.
- Co państwu podać? - zapytał.
Anders spojrzał na mnie.
- Poczekaj momencik... - usłyszałam tylko.
- Obiecuję, że nie ucieknę. - i tak bym nie uciekła... Nie od niego.
Fannemel wstał i poprosił kelnera na chwilę. Nie słyszałam jak mówił, tylko widziałam jak ruszał ustami. Jednak jak dla mnie za szybko. Nie umiałam wyłapać słów. Kiedy skończył, kelner pokonał tylko głową i odszedł. Fannis wrócił do stolika.
- Wyglądasz zjawiskowo... - powiedział tylko. Jednak Kinga miała rację. Trzeba ufać siostrze.
- Dziękuję. A co mówiłeś temu kelnerowi?
- To niespodzianka... - kąciki jego ust uniosły się do góry, a oczy zaczęły błyszczeć.
Postanowiłam już nie pytać.
Patrzyliśmy tak sobie w oczy. Znalazłam w nich głębię. Jego kolorowe tęczówki zwracały moją uwagę.
Po chwili w oddali zaczęła napływać do nas spokojna, wolna muzyka...

***

(Anders)
Wstałem powoli i podszedłem do krzesła Leny. Spojrzała na mnie zaskoczona. Wyciągnąłem dłoń w jej kierunku. Ta położyła swoją na mojej i po chwili staliśmy już naprzeciwko siebie.
Podeszliśmy na sam środek balkonu i zaczęliśmy kołysać się w rytmie muzyki. Nagle Lena stanęła.
- Wybacz... Nie umiem tańczyć... - powiedziała. Przygryzła dolną wargę i spuściła głowę.
- Hej... - chwyciłem ją opuszkami palców za brodę. Starałem się to zrobić najdelikatniej jak tylko umiem. Uniosłem jej śliczną twarz do góry. - To nie jest koniec świata. Ja też nie umiem...
- Ale przecież tańczysz... - odpowiedziała. Patrzyła mi prosto w oczy.
- Ale nie umiem... Ufasz mi? - zapytałem. Chciałem jej pomóc.
- Tak... Ale? Co chcesz zrobić? Ja...
Nie pozwoliłem jej dokończyć. Złapałem ją jedną ręką w pasie, drugą trzymałem jej. Podniosłem ją nieznacznie do góry, tak aby jej stopy nie dotykały ziemi. Była lekka jak piórko.
I tak wirowaliśmy w rytmie wolnej, klasycznej melodii...

***

- Jesteś już? - spytałam Johana, kiedy nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
- Ja zawsze. - stał oparty o ścianę. - Chodź...
Wziął mnie za rękę i poszliśmy w stronę jego samochodu...
Forfang opowiadał różne ciekawe historie. Te chyba nigdy mi się nie znudzą. Miło mi się spędzało czas w jego towarzystwie. Zawsze był taki pogodny i wesoły... Od razu uśmiech pojawiał się na mojej twarzy.
Weszliśmy do budynku. Panował tam ogólny ład i porządek. Wszystko leżało na swoim miejscu. Przeszliśmy przez salon w którym siedział Sjoeen.
- Ooo... Kogo my tu mamy... - zaczął, kiedy mnie zobaczył.
- Hej. - przywitałam się z nim. Ten wstał z kanapy, podszedł do mnie i uściskał. - Dusisz mnie...
Wydusiłam. W pewnym momencie brakowało mi już powietrza.
Johan chyba to zauważył, bo błyskawicznie nas rozdzielił.
- Chodź... - powiedział do mnie prowadząc mnie pod ramię do drugiego pokoju. - A ty tu siedź. - zwrócił się do Phillipa.
- Spokojnie, nie będę wam przeszkadzał... - odpowiedział tylko podnosząc dodatkowo ręce w geście kapitulacji.
W pewnym momencie zaczęłam się trochę bać. Co takiego Johan chce zrobić? Jeżeli w ogóle chce coś zrobić...
- Czekaj... Daj... - powiedział, kiedy zauważył, że przejechałam ręką po włosach. Nie wiem czemu, ale kiedy zawsze tak robiłam, od razu mówił, że musi mnie uczesać.
No to nic. Usadowił mnie na swoim łóżku, a sam usiadł na krześle za mną. Po chwili poczułam jak szczotka rozplątuje wszystkie kudły.
- Więc... Po co tu jestem? - spytałam, kiedy siedzieliśmy tak dłuższą chwilę.
- Chciałem trochę z tobą pogadać... No wiesz, ze Sjoeenem to raczej o tej porze jest ciężko, po treningach "nic mu się nie chce".
- Cały on... - uśmiechnęłam się.
- Tak... Warkocza, czy kłosa? - zapytał nagle przerywając temat.
- Warkocza. - stwierdziłam.
- No to jedziemy... - wstał i zaczął zaplatać kosmyki w różne strony. - Wiesz... Zawsze jakoś tak miło mi się z tobą gada... Nawet wtedy jak nic nie mówimy...
Odwróciłam delikatnie głowę w jego kierunku. Nie chciałam mu też przeszkadzać... Popatrzyłam na niego lekko zdziwiona.
- To skomplikowane... - podsumował...
- Okey... Powiedzmy, że nie będę pytać o szczegóły...
Odwróciłam się z powrotem a w tym momencie do pokoju wszedł Phill.
- U... Przepraszam... Ja nie chciałem wam przeszkadzać. - zaczął się tłumaczyć.
Johan spojrzał na niego karcąco. Nie wiem o co mu chodziło.
Mi było wszystko jedno, w końcu z Phillem też można było się dogadać.
- Wchodź, posiedzisz sobie z nami. - powiedziałam. Sjoeen zrobił maślane oczy i po sekundzie siedział już naprzeciwko mnie.
Wspólnie w trójkę gadaliśmy, śmialiśmy się, dopóki jednak nie spojrzałam na zegarek...
- Kurde... Późno już... Muszę iść... - powiedziałam nagle przerywając śmiechy chłopaków.
- Musisz? - Johan popatrzył na mnie błagalnie.
- Tak... - wzięłam wszystkie swoje rzeczy i stanęłam przed wielkim lustrem, które znajdowało się tuż przy wejściu. - Dziękuję ci za warkocz. Jest śliczny.
Popatrzyłam na Forfanga. Zaplutł mi warkocza dookoła głowy. Aż żal byłoby mi teraz go rozplątywać...
- Nie ma za co... - odpowiedział uśmiechając się. - Może cię podwiozę? - zaproponował.
- Nie... Dziękuję... Przejdę się. - nie chciałam sprawić mu kłopotu, tym bardziej, że było już późno.
- Ale na dworze jest ciemno... Jesteś pewna?
- Tak... Przejdę się. Pa...
Pożegnałam się z nimi i wyszłam.
Szłam sobie spokojnie ulicami miasta. Jedne drogi były oświetlone przez wielkie lampy, inne już niekoniecznie. Skręciłam na jedną z głównych ulic w mieście. Na dworze było przyjemnie, no chyba, że zawiał zimny wiatr. Nikogo nie było. Szłam sama. Jednak czułam za sobą czyjeś kroki... Nie odwracałam się, po prostu szłam dalej, jednak trochę szybciej, na tyle na ile pozwalał mi gips na nodze.
- Kochaniutka... Gdzież ci tak śpieszno? - nagle usłyszałam głos. Głos, który od razu przypomniał mi o jednej osobie.
Niemiłej osobie.
Szłam jednak dalej. Nagle zza pleców usłyszałam śmiechy. I to nie jednego, lecz paru osób.
Idź Kinga, idź... Nie zastanawiaj się...
- Postój trochę z nami ślicznotko. - odezwał się inny...
Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu. Dusi za brzuch, trzyma głowę. Poczułam bardzo mocny zapach alkoholu. Trzech typków wyszło mi na przeciw... Próbowałam się wyrwać, krzyczeć, jeden z nich przytrzymał mi gardło. Znałam jednak najwyższego z nich. Kiedy dwóch mnie trzymało. Dwaj następni zaczęli mnie dotykać... Później bić. Darłam się niewiadomo jak głośno, jednak nikt nie przyszedł mi z pomocą.
- Puść mnie!!! Zostawcie mnie! - krzyczałam... Na nic.
- Ty... Zdrajczyni... Jak mogłaś mnie tak oszukać? Myślisz, że było mi miło? - zapytał ten znajomy.
- Nie chce cię znać. - każde moje słowo miało w sobie ból.
Prawdziwy ból. Za każdym słowem jeden typ ściskał mnie bardziej. Dwóch "wolnych" zaczęło drzeć mi ubrania. Poczułam się strasznie... Jeszcze gorzej... Próbowałam ruszać nogami, kopać, ale na nic...
Bili mnie po głowie, brzuchu... Wszędzie... Kopali...
Płakałam... Jednak łzy nic mi nie pomagały. Wręcz powodowały jeszcze większy ból.
- Masz za swoje... Szmata... - powiedział ten najwyższy.
Ci, którzy mnie trzymali, puścili w jednym momencie. Upadłam na ziemię jak worek. Na koniec dostałam jeszcze kolejnego kopniaka w brzuch...
- Zostawcie ją!
Film mi się urwał...

***

(Olek)
Tak, jestem pewnien. To ona, to Kinga. Oni uciekli...
Podbiegłem do niej szybko.
- Hej, Kinga... Ej... Jesteś? Dalej... Odezwij się... - błagam... Niech ona się odezwie!
Otworzyła oczy. Zaczęła drżeć. Próbowałem ją dotknąć... Ale nie chciałem sprawić jej bólu.
- Zostaw mnie... - odparła zmęczonym głosem.
- Kinga, już wszystko dobrze. To ja, Olek... Nie chcę Ci zrobić nic złego.
Próbowałem. Dała się wziąść na ręce... Podniosłem ją najdelikatniej jak umiem i zaniosłem do samochodu. Usadziłem ją na tylnych siedzeniach i pojechaliśmy.
Cały czas patrzyłem na nią w lusterku. Płakała.
Pojechaliśmy pod mój dom, pomogłem jej wysiąść. Jej ubrania były dokumentnie podarte. Zaniosłem ją do sypialni i położyłem na łóżku. Usiadłem obok.
- Kinga... Nie musisz mówić co ci zrobili... Wiem... - w końcu widziałem ich "zagrywki"... Tacy ludzie są nienormalni.
- Proszę... Pomóż mi... - wydukała tylko pomiędzy kolejnymi szlochami.
- Dobrze... Tutaj jesteś bezpieczna. Nic ci nie grozi. - próbowałem ją uspokoić. I po chwili szloch ucichł. Było mi tak strasznie przykro. Czemu nie przyjechałem wcześniej?
Chwyciła mnie za rękę. Była lodowata. Spojrzałem na nią. Cała w siniakach i umorusana ziemią... Moje serce zaczęło walić jak oszalałe.
- Pójdę do łazienki... - stwierdziła po chwili milczenia. Jej zaczerwienione oczy patrzyły smutno.
- Idę z tobą. - zadeklarowałem i pomogłem jej wstać.
- Nie musisz...
- Pomogę Ci... Nie zostawię cię samej, rozumiesz? - przestała.
Poszła za mną.
- Poczekaj... Przyniosę Ci nowe ubrania...
Kiwnęła tylko głową. Po sekundzie wróciłem ze świeżą bluzką i nowymi spodniami.
- Jakbyś czegoś potrzebowała, będę za drzwiami... - powiedziałem. Dość się już nacierpiała. Postanowiłem dać jej trochę prywatności.
Parę minut później wyszła czysta i ubrana w moje rzeczy. Bluzka, jak i spodnie były co prawda za duże, ale i tak wyglądała wspaniale... Pomijając siniaki...
- Chodź. - zaprowadziłem ją z powrotem do pokoju. Położyła się na łóżku.
- To mój były ojciec... - powiedziała nagle. Wiedziałem o co chodzi, znałem już tą historie.
- Bądź spokojna. Jego tu nie ma, a ja się tobą zajmę.
- Dziękuję... - odpowiedziała. To słowo, może i małe, ale sprawiło, że trochę mi ulżyło. Widać było, że już czuje się dużo lepiej.
Podałem jej swoją rękę, którą od razu ujęła swoimi. Usunęła błyskawicznie.
Z kieszeni jej starych spodni wyleciał telefon. Spojrzałem na niego. Postanowiłem zadzwonić.

***

(Lena)
Tańczyliśmy aż w końcu usiedliśmy przy stole, rozmawiając, śmiejąc się, popijając wino.
Nagle zadzwonił mój telefon.
Anders pokiwał głową ze zrozumieniem, a ja odebrałam. Po co Kinga miała by dzwonić?...
- Hej... Przepraszam, że cię niepokoje... Ale... Odstawię Kingę do domu jutro najpóźniej po południu. - znajomy... Olek? Ale jak to Kingę?!
- Olek, to ty? - zapytałam.
- Tak, ja... Jutro po południu jestem u was pod domem...
- Ale co z Kingą? Coś się jej stało?
- Już jest bezpieczna. Nie martw się. Zajmę się nią.
Rozłączył się.
Co u licha się stało???
- Nie denerwuj się. Wszystko na pewno jest w porządku. Jak jest tam Olek, to nie ma szans, żeby Kindze coś się stało.
Anders złapał moje ręce... Jeżeli on tak mówi, to muszę być tego pewna.

*****

No to nowy rozdział już poszedł...
Wiem... Nie udał mi się... Ale ostateczną ocenę pozostawię Wam :)
Z początku miał wyglądać zupełnie inaczej... No cóż...
Kinga znowu poszkodowana... :( Obiecuję Wam, że w następnych rozdziałach wszytko się wyjaśni ;)
Nowy rozdział ukaże się w okolicach 16, 17 sierpnia, ponieważ wyjeżdżam do Zakopanego... Proszę Was bardzo o informowanie, jeżeli pojawi się u Was nowy rozdział :) jak tylko przyjadę, zacznę nadrabiać zaległości :)
Piszcie co myślicie... :)
Życzę Wam miłego dnia :)

KOMENTUJESZ... = MOTYWUJESZ... ❤

7 komentarzy:

  1. Kochana, rozpieszczasz nas. A przynajmniej mnie, bo dopiero co przeczytałam poprzedni i parę godzin później mam następny, super :)
    Zacznę od tego, że pomyliłam się i to jednak nie Olek dzwonił, ale całe szczęście, że umiał znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie. Gdyby nie on.. co teraz byłoby z Kingą? Aż boję się pomyśleć. I coś czuję, że oni oboje się zbliżą do siebie, w sumie już to zrobili. Moje zdziwienie nie miało końca, kiedy przeczytałam, że to jej ojciec! Jak można być takim człowiekiem?! Nie rozumiem i nie zrozumiem.
    O Lenie i Fannisiu się nie wypowiadam, bo tutaj cud, miód i w ogóle bajka :)
    Kochana, rozdział świetny.. musisz być zadowolona.
    Pozdrawiam, buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Heeejo! ;*
    Kochana moja, przepraszam!
    Klękam nawet przed Tobą na kolana, bo nie zostawiłam komentarza pod poprzednim, ale zwyczajnie nie wyrobiłam się.
    Czasu mało, obowiązków coraz więcej... Ech. -.-
    I kto powiedział, że we wakacje dysponuje się non stop czasem wolnym?
    No nie mam pojęcia.
    Ale teraz przejdźmy do sedna sprawy! ;D
    Matko! Olek ma wyczucie jak chyba nikt inny! Masakra. Gdyby nie on... Kurde, aż się wzdrygam. Coś okropnego. ;/
    Ale pozytyw? Lenka oraz jej ukochany. ^^ Wszystko układa się coraz lepiej. ;D
    Świetny rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. To z pewnością nie jest nieudany rozdział ;p Podobnie jak koleżanka wyżej również byłam pewna że to Olek dzwoni. Jestem ciekawa co chodzi po Johannowej głowie ;p Czyżby polubił Kingę trochę bardziej? ;) Zobaczymy. Andi i Lena słodko max<3 a co do pobicia.. niewierze jak można być takim zwyrodnialcem... I to jak wiemy z pierwszego czy drugiego rozdziału nauczyciel! Ktoś kto pracuje z dziećmi! Mścić się na 16latce? CHORE :/ do tego jeszcze z nogą w gipsie... Swoją drogą ciekawe skąd wiedział że będzie w Polsce, w Wiśle.
    Pozdrawiam i życzę weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Już jestem :)
    Ja ci dam "nieudany rozdział", no proszę cię, przecież jest świetny!
    Hmm... czyżby między Kingą a Johannem miało być coś więcej? :) Też byłam święcie przekonana, że to Olek zadzwoni, a tu... niespodzianka! Lena i Anders. No po prostu para idealna. Życzę im jak najlepiej, bo w ich przypadku nie można inaczej :) No i koniec pozytywów... Boże jedyny, co by było, gdyby nie Olek... Nawet nie chcę o tym myśleć. Dlaczego los tak bardzo nie oszczędza Kingi? :( Dziewczyna już się wystarczająco nacierpiała... Ale wszystko będzie dobrze, prawda?
    Udanego wyjazdu! :)
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Dotarłam wreszcie !!!
    Rozdział tak jak zwykle cudowny więc nie masz co pisać, że jest "nieudany".
    Tylko ta scena na samym końcu ... gdyby nie Olek to Kinga ... matko wolę nie wiedzieć co by się tam stało. Szkoda mi Kingi, naprawdę. Mam nadzieję, że nie będziesz jej już tak doświadczać.
    Życzę Ci udanego wyjazdu do Zakopanego.
    Pozdrawiam.
    Evelina.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszałaś więc przybyłam :D
    W niesamowicie szybkim tępie przeczytałam tu wszystko. Blog wspaniały <3 Tak zarąbiście sie go czyta :* No i to znaczy,że zostaje! :* Oczywiście także prosze Cię o informowanie mnie o nowościach :*
    Pozdrowionka i weny :*
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurczę! O.O
    Nasza Kinia nie ma szczęścia.
    Spotkało ją już tyle złego... Ach... Aż mam gęsią skórkę. :x
    Co do Johana... Jest bardzo, bardzo, bardzo miły. To, ze plecie jej warkoczyki rozwaliło mnie na maxa. :D Zastanawia mnie, dlaczego się nie uparł i dlaczego nie chciał odprowadzić jej do domu. Przecież wszystko mogłoby się skończyć zupełnie inaczej. :x Całe szczęście, że pojawił się tam Olek. Co by było, gdyby go nie było? Wspaniale, że się nią zaopiekował. ♥
    Anders i Lena... Zakochani? Być może. Ta randka jest naprawdę fantastyczna. ♥ Myślę, że Lena zapamięta ją na bardzo długo. Andi potrafi ją uspokoić, to najważniejsze.
    Lecę na kolejny! ;)
    Buźka! ;*

    OdpowiedzUsuń

Z góry dziękuję za wszystkie komentarze! :)