Strony

28 lipca 2015

Rozdział 15

Rozdział 15

"Poznać tego, kto pomimo różnic najlepiej Cię rozumie"



***

(Olek)
Następnego dnia rano wstałem wraz z głośnym dźwiękiem budzika. Ten sam, który budzi mnie codziennie, niezależnie od tego czy poniedziałek, czy niedziela. Ten sam, który zapowiada mi zły, lub dobry dzień, ten, który ostrzega przed kolejnym zaśnięciem.
Czyżby dzisiaj zapowiadał szczęście, czy też może porażkę?
Już za moment LGP, trzeba trochę poćwiczyć.
Czy trening wyjdzie dobrze, czy też może nie przyniesie efektów?
A co jeśli dzisiejszy dzień okaże się najlepszym w moim życiu?
A jeżeli będzie najgorszy?
Co w ogóle przyniesie?
Na głowę nasuwa mi się miliard myśli. Każda inna, każda to równie straszna, miła co wręcz porażająca.
Po chwili dochodzę jednak do wniosku, że jest coś co dziś powinienem zrobić. Co jest wręcz musem. A mus to mus. Jeżeli tego dzisiaj nie zrobię, mój plan na to, aby dzisiejszy dzień był lepszy niż reszta, znów nie wypali.
Co więc uczynić, jak nie to?
Muszę iść...

***

(Anders)
Moje policzki wciąż palące i czerwone jak burak, zwracają uwagę wszystkich.
Lena...
Jej imię krąży mi po głowie, jest jak lekarstwo na ukojenie bólu. Wzrok pełen zawzięcia i pozytywnej energii znajduje się wciąż przed moimi oczami. Delikatne usta i zaróżowione policzki sprawiają, że świat przestał istnieć... Liczy się tylko to...
To uczucie... Dziwne... Nigdy czegoś podobnego nie czułem. Nigdy. A wiele lat już przyszło mi chodzić, skakać no i latać po tym świecie.
Czy to jednak jest zapowiedź "czegoś"? No chyba się tego aż tak szybko nie dowiem. Na to potrzebuję trochę czasu, nie jestem w stanie określić dokładnie, co te objawy u mnie oznaczają. A może po prostu jestem chory?
- Anders, idziesz? Trener już nas woła... - nagle głos Forfanga całkiem wtrącił mnie z zamyśleń.
- Tak. Tak... Już idę. - odpowiedziałem szybko. Spojrzałem jeszcze raz na lustro, w którym widać było moje odbicie.
Cienie pod oczami... Nieprzespana noc... Ciągłe myśli... I do tego pusty żołądek. Lecz wątpię w to, aby udało mi się przecisnąć cokolwiek przez skurczone gardło. To jest silniejsze ode mnie i nad tym wcale nie panuje.
- Coś się stało? - kojący głos Johana otrząsł mnie po raz kolejny.
- Nie... Nic mi nie jest. Idziemy? - spytałem.
Nie musiałem długo czekać na odpowiedź, którą było lekkie skinienie głową. Zabrałem swoją walizkę na kółkach i poszedłem za kolegą.

***

Zasiedliśmy w samolocie. Teraz już nikomu nie byłyśmy obce. Ja i Lena, nie wspominając nawet o ojcu, zostaliśmy bardzo mile przyjęci. Dzisiaj nadszedł już dzień przylotu do Polski. Z powrotem... Stęskniłam się już za tym krajem.
Zobaczyłam jak Johan macha do mnie ręką i woła, żebym usiadła obok niego. No dobra... Niech mu będzie. Poznaliśmy się już dobrze i bardzo miło mi się z nim rozmawiało. Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam obok. Za nami były wolne siedzenia. Kiwnęłam do Leny, żeby usiadła za nami. Siostrzyczka nie miała nic przeciwko i szybko usadowiła się na miejscu. Kiedy już wszystkie miejsca były zajęte moją uwagę przykuł Anders... Fannemel szukał miejsca. Stoeckl wstał szybko, chyba on również zauważył ten problem. Alexander rozejrzał się po pokładzie i znalazł dla swojego podopiecznego odpowiednie miejsce. Spojrzałam na Lenę. Już miała założone słuchawki i włączoną nową MP4, którą dostała ode mnie na imieniny. Ułożyła się wygodnie w fotelu i przyłączyła kolejną piosenkę. Patrzyła z błyskiem w oku na świat za małym okienkiem. Stoeckl pokazał Andersowi, gdzie ma usiąść, a ten szedł, po drodze patrząc i zamieniając swobodnie słowa z kolegami z kadry. Nadal rozmawiając z Philliem usiadł... Potem wyprostował swobodnie i przymknął lekko oczy.
- Hej. - przywitał się, kiedy już je otworzył. Fajnie się obserwowało cały samolot klęcząc jedną nogą na siedzeniu, kiedy druga z gipsem zwisała swobodnie opierając się trochę o podłogę.
- Hej. Co tam? - spytałam, kładąc brodę na oparciu fotela, oplatając rękoma podgłówek.
- Nic... - i chyba chciał popatrzeć przez okno...
Ich zdziwienie nie miało granic... A ja i Johan uśmiechnęliśmy się szczerząc białe zęby.

***

(Lena)
Podskoczyłam na fotelu, słuchawki wyleciały mi z uszu, twarz zlała się rumieńcem. Schowałam twarz w rękawach bluzy. Wszystkiego bym się spodziewała, ale nie jego! On sam chyba był równie zdziwiony i zaskoczony całą tą sytuacją, jak i ja. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę w tak dużej odległości, jaka tylko była możliwa. Po chwili usiedliśmy już normalnie i wbiliśmy wzrok w podłogę. Moment później byliśmy już w powietrzu. Nasz wzrok w równym tempie padł na siedzących przed nami Kingę i Johana. Uśmiechali się prawie tak samo.
- No już... Spokojnie... Kochani wy moi... - Johan mrugnął do nas.
- To my już wam nie przeszkadzamy - dodała jeszcze siostrzyczka i usiedli z powrotem na swoje miejsca. Słyszeliśmy tylko potem jak Kinga śmieje się z żartów Johana, a ten później rozczesuje jej miękkie włosy i opowiada jej jakieś ciekawe historie.
- On tak zawsze... - skomentował tylko Anders cicho. Spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie. Jego oczy... Głębokie spojrzenie, miałam wrażenie że przenikło przeze mnie na wylot...
- Johan? - spytałam.
- Tak... - zaśmiał się delikatnie. - A wy? Jesteście z Polski? - spytał.
- Trudne to do wytłumaczenia...
Popatrzył na mnie pytająco.
- Ja jestem Norweżką... - uśmiechnęłam się.
- Naprawdę? To by tłumaczyło, dlaczego masz norweski akcent...
Szturchnęłam go łokciem... Przez przypadek? Czy specjalnie? A może specjalnie, ale przez przypadek?
- A Kinga? - dopytywał, kiedy skończyliśmy się śmiać.
- No i tu właśnie nie wiadomo... Niby urodziła się w Polsce, ale jest to wręcz niemożliwe, gdyż mamy urodziny w tym samym dniu... Została potem adoptowana, przez jakichś beznadziejnych ludzi, którzy chcieli ją wykorzystać... Ale czemu się znalazła w domu dziecka, tego do dzisiaj nie wiem... Nawet tatko nie wie...
Przez całą moją wypowiedź czułam jak na mnie patrzy. Był zainteresowany tym co mówię...
- Ciężko... Słyszałem, że poznałyście się w szkole?
- Skąd wiesz? - nikomu tutaj nie opowiadałam o naszej przeszłości...
- Stoeckl... - uśmiechnął się. Jego uśmiech... Jaki piękny!!!
- No to już wiadomo - odwzajemniłam uśmiech.
- Dała byś się namówić na kawę? - spytał niepewnie. Jednak w jego głosie, nie było ani cienia niepewności.
- Sugerujesz randkę? - spytałam podchwytliwie.
- Może tak... Może nie... - wzruszył nieznacznie ramionami. Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. - Mów na to jak ci się podoba.
- No to jesteśmy umówieni... - mrugnęłam.
- W Wiśle... - dokończył.
Do końca lotu rozmawialiśmy jak starzy, dobrzy przyjaciele. Już się nie mogłam jednak doczekać spotkania przy kawie...

***

(Olek)
- Ale będą grzeczni? - spytałem.
- Już ja tego dopilnuje! - odpowiedział Maciek z uśmiechem na twarzy.
- No mam nadzieje! - poklepałem go po ramieniu.
- To co? - spytał kiwając głową w stronę chłopaków.
- Idę... - odpowiedziałem zdecydowanie.
Wyszedem przez szklane drzwi od chatki. Spojrzałem na nich. Stali wszyscy ustawieni: Kamil, Piotr, Jasiek, dołączył do nich jeszcze Maciek. Wszyscy w równym rozkroku, wszyscy z założonymi rękoma. I wszyscy w czarnych okularach... Dobrze, że chociaż ubrani byli inaczej, bo na serio zacząłem się bać... Kiedy podeszłym bliżej i wziąłem głęboki oddech, żeby coś powiedzieć, nie doczekałem się ciszy... Wszyscy równym krokiem podeszli w moją stronę i otoczyli mnie. O kurde... I co teraz??? Jak na znak podchodził coraz bliżej... I bliżej... Rozłożyli ramiona. I przytulili się...
- Eee... Czy ktoś może mi powiedzieć o co chodzi? - byłem przerażony. O co chodziło?
- Oluś... Przepraszamy... Nie chcieliśmy tak wchodzić ci na głowę... - zaczął Janek.
- No i rozumiemy... Masz jeszcze czas... Już nie będziemy cię popędzać... - dodał Kamil.
Spojrzałem na Maćka, który uśmiechnął się do mnie i mrugnął.
- Zrobiliśmy to z czystej miłości... - powiedział Piotrek. Wszystkie oczy zwróciły się na niego. - E, ale rodzinnej! - dodał szybko.
Nagle poczułem, że jeszcze ktoś do nas dołączył... Odwróciłem głowę.
- Trenerze!!! - wykrzyknęlismy w jednym momencie.
- No co? Staremu Kruczkowi już się nie wolno porozumieć ze swoimi podopiecznymi? - zapytał z uśmiechem na twarzy. Widziałem jak szybko jednak ten uśmiech zniknął... Było mu przykro. Strasznie przykro. Że odchodzi... Maciek też to zobaczył... No nic. Wszyscy, zgodnie, jednym tempem poszliśmy w stronę Wisły Malinki. Pora na trening.

***

(Anders)
Och, Lena...
Tego dnia w samolocie nie zapomnę chyba do końca życia. I nawet tego bym nie chciał...
Chcę o niej pamiętać.
Umówiliśmy się na kawę...
Na randkę... Ze w ogóle udało mi się zapytać...
Jestem z siebie dumny!
Przynajmniej mogę oderwać się od Liv i teggo kogoś, kto prowadzi bloga...

***

Kolejny rozdział za nami :)
Miałam go dodać w piątek, ale wtedy tyle będzie się działo :)
Ja już się nie mogę doczekać LGP, a Wy? :)
Dziękuję Wam wszystkim za komentarze jakie zostawiliście do tej pory! Naprawdę... Jest to dla mnie ogromną motywacją! ❤
Jestem ciekawa czy ten rozdział się Wam spodoba... ;)
Czekam na Wasze opinie! :)
KOMENTUJESZ... = MOTYWUJESZ... ❤

7 komentarzy:

  1. Kolejne cudo Kingo!!!
    Z rozdziału na rozdział robi się ciekawiej.
    Andreas, Lena, Olek.
    Uwielbiam.
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na szesnasty rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem :)
    No i mamy zakochaną parę. Ale to bardzo dobrze! Każdy zasługuje na szczęście, a Anders i Lena to już w ogóle. On tyle przeszedł z tym blogiem, ona też trochę.. należy im się! Mam nadzieję, że sytuacja jakoś się rozwinie między nimi.
    Co do Olka i chłopaków - ja nadal twierdzę, że oni coś kombinują. Ale pożyjemy, zobaczymy :)
    Też się nie mogę doczekać LGP xD
    Pozdrawiam, buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Już jestem :)
    Kochana, świetny rozdział!
    Lena i Anders zostaną parą? Ja już im życzę wszystkiego dobrego. Oboje po przejściach, zasługują na odrobinę szczęścia. A widać, że ich do siebie ciągnie :) Hmm... chłopacy coś kombinują, jak nic. Tylko co? Po nich to się można wszystkiego spodziewać...
    Ja już zaczynam żyć LGP... byle do czwartku :D
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejooo. ;*
    Rozdział jak najbardziej na plus! ;)
    Wszystkiego, co dobre dla Andersa i Leny! Oby im się ułożyło, a co najważniejsze- oby byli szczęśliwi. ♥
    Bo to w życiu jest najważniejsze, czyż nie? ;)
    Tutaj ewidentnie widać, że chłopaki wraz z Olkiem na czele, coś szykują. Pytanie: co to takiego?
    Nie będę nawet zakładać, cóż to może być, bo wiem, że i tak nie strzelę xd (zwłaszcza ja. :D)
    Czekam niecierpliwie na nexta.
    Buziaki. ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Kochana!
    Rozdział jak zawsze fantastyczny!
    Anders i Lena...... świetnie! Widać, że ich do siebie bardzo ciągnie. Zresztą ich emocje mówią same za siebie :) Oby po jakimś czasie im się udało wspólnie stworzyć jakiś związek :)
    Oj chłopaki! Co im znów do głowy wpadło, tego chyba nikt się nie domyśli :) Z nimi nigdy nic nie wiadomo.
    Czekam na następny rozdział!
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra dopiero teraz nadrobiłam haha ;) Ooo jak romantycznie się zrobiło <3 W końcu ;D I chłopaki się ogarnęli z Olkiem ;p Byłoby tak pięknie.. Gdyby nie trener Łukasz ;c mam nadzieję że zostanie! ;)
    Pozdrawiam ponownie! haha ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale się tutaj dzieje :D
    Jakieś wielkie love story, :D Fajnie, lubię takie. :D
    Czyżby Kina wpadła w oko Johanowi? :D To urocze, że tak dobrze się dogadywali podczas podróży samolotem. Mają podobne osobowości. Bynajmniej tak mi się wydaje. ;)
    A Anders i Lena? Oj Andi wpadł jak śliwka w kompot. Na pewno coś z tego wyjdzie. Lena? Podobnie. Kawa! Musisz jak najszybciej dodać rozdział, bo ja już chcę poczytać o tej ich randce :D
    Olek? Boze, chłopaki wystroili się jak jakaś mafia. Haha :D Nic dziwnego, że Olek się przestraszył. Każdy by się przestraszył. :D No chyba, że ten ktoś byłby kobietą... To może miałby nieco inne odczucia, niżeli strach. Hihi ^^
    Żal mi pana Kruczka...
    Rozdział bardzo, bardzo ciekawy. Genialny. ♥
    Czekam na kolejny! :)
    Buziak! :*

    OdpowiedzUsuń

Z góry dziękuję za wszystkie komentarze! :)